reklama
justynamika84
Fanka BB :)
Dzięki:-) Pewnie będę miała parę pytań odnośnie pracy do Twojego męża ale to jak ochłonę trochę:-) No na razie myślimy o prywatnym ale zapiszemy ją też do państwowego i zobaczymy kiedy się dostanie:-) Jedyne czego nie wiem z tych najważniejszych rzeczy to jaka pensja bo nie wiem czy nie będę na żłobek pracować ale cóż od czegoś trzeba zacząć:-)
Najmocniej przepraszam 11 majowe dzieciaki, jakoś tylko spojrzałam na kwiecien
Franiu, Ola, Adaś, Pola :*
Justynka, gratulacje!!!!!!!! Super!!! Jednak miałaś dobre plecy Oby mała szybko wyzdrowiała,
Nuta, dziękuję Ci za Twoją historię. Ja przeżyłam może nie aż tak mrożąca krew w żyłach, ale też straszną. Jechałam z Ninką do lekarza, tzn miałam jechać. Poszłam z nią w foteliku do garażu i jeszcze taszczyłam wózek, tzn Ninka w foteliku jechała w wózku, jeszcze do tego jej torba i moja torebka. Szłam jak wielbłąd, no ale przecież muszę sobie jakoś radzić. Doszłam do garażu, otworzyłam go, włożyłam Ninkę z fotelikiem do auta, przypięłam na bazę, i zabrałam się do ładowania wózka do bagażnika. Kluczyk położyłam na tej desce bagaznika, w miejscu gdzie on się wlaściwie kończy. Jak już włożyłam wszystko, łącznie z torebką, gdzie był telefon, klucze od domu itd to odruchowo zamknęłam bagażnik. Klapa trafiła prosto w kluczyk w przycisk zamykający drzwi, które automatycznie sie zamknęły a kluczyk wpadł do bagażnika. Wpadłam w panikę, bo dziecko w samochodzie (wtedy miała 4 miesiące), zaczęłąm szarpać klapę, ale nic z tego, zamknięte. Więc zaczęłam krzyczeć o pomoc, w koncu przybiegła jakiś facet i połowa robotników z budowy, podnieśli klapę na siłę i jakimś drytem wyjęłi kluczyk. A ja myślałam że umrę. Nina płakała w aucie, nie wiedziała co się dzieje, ja krzyczałam żeby sie pośpieszyli i żeby otworzyli ten pieprzo.... bagażnik. Masakra. Nie chcę tego drugi raz przeżywać. Na szczęście wszystko dobrze się skonczyło. gdyby nie wyjęli kluczyka to musiałabym wybić szybę w aucie. Od tamtej pory 5 razy sprawdzam że mam kluczyk w kieszeni zanim zamknę bagażnik albo drzwi.
A co do pasów, to ja zapinam je zawsze i wszędzie, nawet jeśli mam przejechać 2 metry, bo ja mogę jechać ostrożnie i bezpiecznie ale ktoś wcale nie musi. Nini też zawsze zapinam, choć mój R. czasami mówi, "dobra, to tylko kawałek" - kawałek srałek pasy są po to aby je zapinać i już.
Idę prasować koszulę.
Franiu, Ola, Adaś, Pola :*
Justynka, gratulacje!!!!!!!! Super!!! Jednak miałaś dobre plecy Oby mała szybko wyzdrowiała,
Nuta, dziękuję Ci za Twoją historię. Ja przeżyłam może nie aż tak mrożąca krew w żyłach, ale też straszną. Jechałam z Ninką do lekarza, tzn miałam jechać. Poszłam z nią w foteliku do garażu i jeszcze taszczyłam wózek, tzn Ninka w foteliku jechała w wózku, jeszcze do tego jej torba i moja torebka. Szłam jak wielbłąd, no ale przecież muszę sobie jakoś radzić. Doszłam do garażu, otworzyłam go, włożyłam Ninkę z fotelikiem do auta, przypięłam na bazę, i zabrałam się do ładowania wózka do bagażnika. Kluczyk położyłam na tej desce bagaznika, w miejscu gdzie on się wlaściwie kończy. Jak już włożyłam wszystko, łącznie z torebką, gdzie był telefon, klucze od domu itd to odruchowo zamknęłam bagażnik. Klapa trafiła prosto w kluczyk w przycisk zamykający drzwi, które automatycznie sie zamknęły a kluczyk wpadł do bagażnika. Wpadłam w panikę, bo dziecko w samochodzie (wtedy miała 4 miesiące), zaczęłąm szarpać klapę, ale nic z tego, zamknięte. Więc zaczęłam krzyczeć o pomoc, w koncu przybiegła jakiś facet i połowa robotników z budowy, podnieśli klapę na siłę i jakimś drytem wyjęłi kluczyk. A ja myślałam że umrę. Nina płakała w aucie, nie wiedziała co się dzieje, ja krzyczałam żeby sie pośpieszyli i żeby otworzyli ten pieprzo.... bagażnik. Masakra. Nie chcę tego drugi raz przeżywać. Na szczęście wszystko dobrze się skonczyło. gdyby nie wyjęli kluczyka to musiałabym wybić szybę w aucie. Od tamtej pory 5 razy sprawdzam że mam kluczyk w kieszeni zanim zamknę bagażnik albo drzwi.
A co do pasów, to ja zapinam je zawsze i wszędzie, nawet jeśli mam przejechać 2 metry, bo ja mogę jechać ostrożnie i bezpiecznie ale ktoś wcale nie musi. Nini też zawsze zapinam, choć mój R. czasami mówi, "dobra, to tylko kawałek" - kawałek srałek pasy są po to aby je zapinać i już.
Idę prasować koszulę.
Ostatnia edycja:
kasiula222
Fanka BB :)
Anete to musiałaś okropny stres przeżyć , dobrze że ktoś był w pobliżu by pomóc ,mój M też mówi czasem a taki kawałeczek to nie zapinaj pasów ale ja też zapinam ...
wpakowałam się na wieczór na film o SS naradzających się jak skutecznie "emigrować" żydów, mam takie nerwy, że spać nie będę mogła.
my zapinamy pasy zawsze, sobie i dzieciom, Bartek miał czas buntu na fotelik, ale ani razu nie odstąpiliśmy - darł sie 15 minut, ale nie wyciągnęliśmy go, a miał koło roku. teraz nie ma dyskusji.
a że kawałek?
bardzo duży odsetek wypadków zdarza się blisko celu - domu, pracy. Misiek lubi jeździć z przytupem, ale ufam mu zupełnie - potrafi zapanować nad autem podczas poślizgu, wiele razy byliśmy bliscy wypadku, uniknęliśmy go dzięki jemu wyobraźni i umiejętnościom. raz walnął w nas pijany gość, rozpędzony nieziemsko, od tyłu, zwalnialiśmy żeby skręcić, walnął w nas i Misiek szybko wrzucił na luz - przepchało nas 10m, ale nie zgniotło w harmonijkę, niewiele brakowało, a mój brat siedział z tyłu - chwila grozy (i tu wtrącę, że wcale życie nie przelatuje przed oczami - pierwsza myśl - o boże, mój brat, druga - co z Bartkiem, nic innego nie było ważne, a mimo, że trwało to kilka sekund dla mnie było jak minuty). jednak moje zaufanie do Miśka nijak ma się do rzeczywistości, bo jak pokazało życie - jechaliśmy powoli, niemal staliśmy, wg przepisów, trzeźwi, a i tak znalazł się skurwysyn, który mógł nam odebrać najważniejsze - życie.
dużo się zdarzyło wypadków młodych ludzi, moich znajomych - zginęło koło 10 osób w ciągu 5 lat, kilkoro przez niezapięcie pasów, choć brawura była tu kluczowym czynnikiem.
Fiore - pamiętam jak pisałaś o dwójce dzieci, które zginęły niedaleko Was właśnie przez niezapięcie pasów, działa to na mnie jak płachta na byka - zawsze zwracam ludziom uwagę, spotykam się z niemiłym odzewem, ale robię co mogę żeby ratować niewinne dzieciątka.
z miłych rzeczy - kąpałam się dziś z Nutelą tzn ja leżałam w wannie, czytałam książkę, Nuta się obudziła i Misiek z nią przyszedł, stwierdziłam, że mam lenia i niech ją wkipruje do mnie. ale się ubawiła bardzo jej się podobało, chlapała mnie i się chichrała, kładła się na plackach (woda sięgała jej niemal do szyi) i kopała, unosiła się jakby pływała, myślę, że kiedy już się pozbieramy z chorobami na wiosnę, pójdziemy na basen
my zapinamy pasy zawsze, sobie i dzieciom, Bartek miał czas buntu na fotelik, ale ani razu nie odstąpiliśmy - darł sie 15 minut, ale nie wyciągnęliśmy go, a miał koło roku. teraz nie ma dyskusji.
a że kawałek?
bardzo duży odsetek wypadków zdarza się blisko celu - domu, pracy. Misiek lubi jeździć z przytupem, ale ufam mu zupełnie - potrafi zapanować nad autem podczas poślizgu, wiele razy byliśmy bliscy wypadku, uniknęliśmy go dzięki jemu wyobraźni i umiejętnościom. raz walnął w nas pijany gość, rozpędzony nieziemsko, od tyłu, zwalnialiśmy żeby skręcić, walnął w nas i Misiek szybko wrzucił na luz - przepchało nas 10m, ale nie zgniotło w harmonijkę, niewiele brakowało, a mój brat siedział z tyłu - chwila grozy (i tu wtrącę, że wcale życie nie przelatuje przed oczami - pierwsza myśl - o boże, mój brat, druga - co z Bartkiem, nic innego nie było ważne, a mimo, że trwało to kilka sekund dla mnie było jak minuty). jednak moje zaufanie do Miśka nijak ma się do rzeczywistości, bo jak pokazało życie - jechaliśmy powoli, niemal staliśmy, wg przepisów, trzeźwi, a i tak znalazł się skurwysyn, który mógł nam odebrać najważniejsze - życie.
dużo się zdarzyło wypadków młodych ludzi, moich znajomych - zginęło koło 10 osób w ciągu 5 lat, kilkoro przez niezapięcie pasów, choć brawura była tu kluczowym czynnikiem.
Fiore - pamiętam jak pisałaś o dwójce dzieci, które zginęły niedaleko Was właśnie przez niezapięcie pasów, działa to na mnie jak płachta na byka - zawsze zwracam ludziom uwagę, spotykam się z niemiłym odzewem, ale robię co mogę żeby ratować niewinne dzieciątka.
z miłych rzeczy - kąpałam się dziś z Nutelą tzn ja leżałam w wannie, czytałam książkę, Nuta się obudziła i Misiek z nią przyszedł, stwierdziłam, że mam lenia i niech ją wkipruje do mnie. ale się ubawiła bardzo jej się podobało, chlapała mnie i się chichrała, kładła się na plackach (woda sięgała jej niemal do szyi) i kopała, unosiła się jakby pływała, myślę, że kiedy już się pozbieramy z chorobami na wiosnę, pójdziemy na basen
majorka_p
Zaangażowana w BB
witam
Na początek chciałam wam bardzo podziękować za wsparcie, bardzo mi pomogłyście. Już jest lepiej, ale łatwo nie było bo dodatkowo na drugi dzień mój mąż miał stłuczkę a ja wogole nie spałam. Z tego wszystkiego wzieliśmy się za remont żeby nie myśleć o głupotach i wyszło nam to na dobre.
Młoda śpi już wmiare normalnie ale się z niej straszna przylepa zrobiła i chwili bezemnie nie może wytrzymać. Kupiłam jej świetne naklejki w biedronce, hitem są naklejki lusterka.
Jeśli chodzi o pasy to ja raz się przekonałam o ich przydatności. Staliśmy na czerwonym świetle i gościu w nas przywalił bo mu się wydawało że zielone się włączyło. Nawet nie zdążył się rozpędzić, a mieliśmy siniaki na tyłkach tak nas podrzuciło. Pewnie gdybym nie miała zapietych pasów to nos bym o deskę rozkwasiła.
Na początek chciałam wam bardzo podziękować za wsparcie, bardzo mi pomogłyście. Już jest lepiej, ale łatwo nie było bo dodatkowo na drugi dzień mój mąż miał stłuczkę a ja wogole nie spałam. Z tego wszystkiego wzieliśmy się za remont żeby nie myśleć o głupotach i wyszło nam to na dobre.
Młoda śpi już wmiare normalnie ale się z niej straszna przylepa zrobiła i chwili bezemnie nie może wytrzymać. Kupiłam jej świetne naklejki w biedronce, hitem są naklejki lusterka.
Jeśli chodzi o pasy to ja raz się przekonałam o ich przydatności. Staliśmy na czerwonym świetle i gościu w nas przywalił bo mu się wydawało że zielone się włączyło. Nawet nie zdążył się rozpędzić, a mieliśmy siniaki na tyłkach tak nas podrzuciło. Pewnie gdybym nie miała zapietych pasów to nos bym o deskę rozkwasiła.
Martusia22267
Fanka BB :)
Witajcie późnym wieczorkiem;-)
wpadam na szybko napisać że jeśli któraś używa emolientów to w super pharm do środy mają promocję balneum -40% a oiliatum -20% w tym płyny, emulsje, balsamy, kremiki itd inne emolienty też były ale nie patrzyłam nawet po ile były.
słodkich snów!!:-):-) ide tv pooglądać;-)
wpadam na szybko napisać że jeśli któraś używa emolientów to w super pharm do środy mają promocję balneum -40% a oiliatum -20% w tym płyny, emulsje, balsamy, kremiki itd inne emolienty też były ale nie patrzyłam nawet po ile były.
słodkich snów!!:-):-) ide tv pooglądać;-)
reklama
wikasik
Jestesmy w komplecie :)
Dziewczyny, zycze udanego dnia. Ostatni dzien karnawalu dzisiaj
Przepraszam, ze tak malo pisze, szczegolnie na pogaduchach, ale czytam i pamietam o wszystkich swietujacych, chorujacych, z klopotami i radujacymi sie powrotem do pracy.
Nie bede imiennie wymieniac, bo moge przeoczyc kogos, a tego bym nie chciala!
U nas w porzadku. Robert wciaz prawie-raczkuje - staje na dloniach i stopach, potem na kolankach, jeden kroczek i pad do przodu z przesunieciem o kolejne centymetry do przodu
Ja dzis po dentyscie, dwie malenkie plomby, za tydzien robie koronke. Bylam sama z Robertem, siedzial w miare grzecznie w wozku i patrzyl, jak mame maltretuja.
Bylam tez niespodziewanie w pracy, udalo sie bardzo krociutko zasygnalizowac chec powrotu odpowiedniej osobie. Projekt sie nieco przesuwa i beda potrzebowali ludzi od czerwca lub lipca, czyli tak jak chce Mam nadzieje, ze bedzie wszystko dobrze, a tymczasem musze zaktualizowac swoje cv, przeslac i zapomniec na jakis czas. I cieszyc sie synem!
Przepraszam, ze tak malo pisze, szczegolnie na pogaduchach, ale czytam i pamietam o wszystkich swietujacych, chorujacych, z klopotami i radujacymi sie powrotem do pracy.
Nie bede imiennie wymieniac, bo moge przeoczyc kogos, a tego bym nie chciala!
U nas w porzadku. Robert wciaz prawie-raczkuje - staje na dloniach i stopach, potem na kolankach, jeden kroczek i pad do przodu z przesunieciem o kolejne centymetry do przodu
Ja dzis po dentyscie, dwie malenkie plomby, za tydzien robie koronke. Bylam sama z Robertem, siedzial w miare grzecznie w wozku i patrzyl, jak mame maltretuja.
Bylam tez niespodziewanie w pracy, udalo sie bardzo krociutko zasygnalizowac chec powrotu odpowiedniej osobie. Projekt sie nieco przesuwa i beda potrzebowali ludzi od czerwca lub lipca, czyli tak jak chce Mam nadzieje, ze bedzie wszystko dobrze, a tymczasem musze zaktualizowac swoje cv, przeslac i zapomniec na jakis czas. I cieszyc sie synem!
Podziel się: