Wpadłam zajrześ co u Was. U nas weekend fatalny. Jak Wam pisałam cały tydzień oboje byli chorzy i miałam nadzieję, że już powoli wychodzimy na prostą. Wczoraj dopołudnia babcia przyszła do dzieci, W był w pracy a ja pojechałam na zakupy. po powrocie Mateusz mówi, że go wszystko swędzi, oglądam a on w wielu miejscach ślady jak po parzeniu pokrzywą - juz 2 lata temu mieliśmy takie atrakcje przez co tydzień leżeliśmy w szpitalu (wtedy cały opuchł do tego). Przeaziłam się nie na żarty i pojechałam z nim na pomoc doraźną a tam skierowanie do szpitala. Pojechałalm do szpitala a oni mi go na oddział chcieli wziąść, na korytarz do tego bo oddział przepełniony i zakaz odwiedzin, nie zgodziłam się i wziełam go do domu. Przez całe popołudnie obdzwoniłam wzystkich pediatrów żeby ktoś przyjechał go do domu zobaczyć, niestety bez skutku. Wieczorem zaczął puchnąć i rozlało mu się to na całe ciało. Pojechałam znów na pomoc doraźną i dostał zastrzyk przeciwuczuleniowy, do tego miał prawie 40 stopni gorączki. Dziś rano przyjechała lekarka prywatnie, powiedziała, że dobrze że go na oddziale nie zostawiłam, przypisała leki, płyn do mycia i smarowania (ponoć ta wysypka strasznie swędzi), narazie niektóre plamy mu schodzą a pojawiają się nowe w innych miejscach. Trzymajcie &&& żeby mu ustąpiło i żeby ominęła nas wizyta na oddziale.
Z pozytywnych informacji - Oli w końcu wyszedł pierwszy ząbek a drugi się przebija
Idę spać bo rano do pracy a nie wiadomo jaka nocka będzie.
Azula, my też powoli kończymy (*)(*)
Dobrej nocy
Z pozytywnych informacji - Oli w końcu wyszedł pierwszy ząbek a drugi się przebija
Idę spać bo rano do pracy a nie wiadomo jaka nocka będzie.
Azula, my też powoli kończymy (*)(*)
Dobrej nocy