Ja uwielbiam ten przedświąteczny czas, dekorację światełka. Ale same święta zawsze są nerwowe, bo moi rodzice jak zwykle się pokłócą, mama obrazi się na ojca, a ten w Wigilię pójdzie sprzątać garaż, moja siostra świąt nie cierpi a jeszcze bardziej siedzenia przy jednym stole z całą rodziną, więc będzie tylko czekała, żeby wyjść, a dzielenie się opłatkiem dla niej to bez sensu. Za to u mojego R. w domu święta są bardzo rodzinne i fajne, wszyscy ze sobą rozmawiają i cieszą się, że rodzina się spotyka (oprócz brata którego nie będzie, a propos jego córeczka ma na imię Nikola i ważyła 3500g).
W tamtym roku bylismy na Wigilii u rodziców R. w tym roku przypadało, że jedziemy do moich, ale nie ma tam miejsca żeby się wszyscy pomieścili, a szczególnie z Ninką, która do Bożego Narodzenia już pewnie będzie raczkowała, a niestety warunki higieniczne nie są tam odpowiednie dla dziecka (nie chce mi się opisywać dlaczego, ale kiedyś tak nie było), za to u mojej siostry to lepiej nie wspominać, czasami mam wrażenie że tylko ja i mój brat jesteśmy z tej całej rodziny normalni i żyjemy w normalnych warunkach.
Więc w tym roku Wigilia u nas, oczywiście R. mało zachwycony, ale ja się cieszę, bo to będą pierwsze Święta u nas i Ninki. Mają być moi rodzice, moja siostra z dziećmi i my, teściów bym zaprosiła, ale wtedy nie przyjdzie moja siostra bo jest dzika,a poza tym u nas nie ma miejsca na 12 ludzi, a jeść rotacyjnie przy wigilijnym stole to porażka.
Moi rodzice pewnie się spóźnia, a siostra nagle zachoruje. SZOK.
Wieczorem na pewno pojedziemy do teściów.
Ok, tyle żali, Ninka wstała, więc po mału szykujemy się na spacerek.