Flaurka - moim zdaniem miłość się dzieli jak czas. nie kocham mniej, czy więcej, ale inaczej. Barti potrzebuje mniej uwagi, a w każdym bądź razie więcej przy sobie zrobi, Hania mnie potrzebuje niemal 24/7, raczej ma pierwszeństwo - karmię ją, to Barti czeka, a nie odwrotnie, chyba, że coś barrdzooo pilnego.
moje dzieci są zupełnie inne - Barti trudny, krzykliwy, pyskaty, a Hania rozkoszna i uśmiechnięta. ciężko tego nie zauważać. po prostu z Hanią jest łatwiej i prościej ją lubić, ale Bartka nie kocham mniej, dla niego muszę się bardziej starać by móc się z nim bawić godzinę i go przytulić bez nerwów.
może to się zmieni kiedy Hania będzie większa, kiedy nie będę do niej przyspawana?
chrzest... ukrzyżujecie mnie teraz, ale jedną z moich wad jest szczerość

ja nie wierzę i dla mnie chrzest nie ma znaczenia duchowego, mąż tak i upierał się przy swoim. zgodziłam się ponieważ
- w sumie mi to nie przeszkadza
- rodzina da mi spokój
- w naszym małym mieście nie będę wytykana placami (choć średnio mnie to obchodzi, to może czasem zaboleć, wiem co mówię - miałam nieślubne dziecko)
- Barti, czy Hania będą mieć swoje prezenty na komunię i nie będą płakać, bo inne dzieci mają, a ja nie (byłam tego świadkiem, dziecku ciężko wytłumaczyć czemu wszyscy wierzą, a rodzice nie i czemu mu zabrali prezenty. pamietam, że w w podstawówce ciągle przeiwjała się wiara - na polskim czym jest komunia, wzór, ideał - papież, najważniejszy dzień - komunia, no i te rozmowy przez cały maj i czerwiec - co dostałem. chodzenie na majówki - co dziecko niewierzące ma robić przez miesiąc bez kolegów? w naszych szkołach nie ma etyki. i jak wspomniałam - małe miasto...