Witajcie moje drogie:*
Ja juz nie wiem za co to wszystko nas spotyka...:-( Tyle lat czekania na malego i co rusz przytrafiają sie nam dziwnego typu atrakcjee:-( Co ja źle robie? Jestem złą matką? Nie kocham Go wystarczająco?

Przecież zycie bym za niego oddała, nie zastanawiając sie ani minuty!
W poniedziałek dzien jak co dzien... Ok 18:40 kąpiel malego, flaszka i do łóżeczka...nie ominął nas koncert małego buntownika wiec zanim zasnął uplynęło trochę czasu...moze była gdzies przed 21.
Mały ma pokój do ktorego wchodzi sie od nas z sypialni...a do sypialni wchodzi sie z salonu (pomieszany ten nasz ukłąd mieszkania) wiec zamknelismy drzwi do sypialni bo wzięłam się za gotowanie obiadu na wtorek z racji tego iż miała przyjechać do mnie koleżanka z bliźniakami 3 miesięcznymi... A jak zamykamy drzwi do sypialni to co chwile chodzimy sprawdzać co u malego i tym razem również tak było...mąż otwiera drzwi i czuć taki zapach jak by ktoś papier palił, jest to dość specyficzny zapach. W sypialni jak i w salonie mamy zostawione piece kaflowe bo w planach docelowo miał być tam kominek...ale zawsze cos wypadało co pochłaniało finanse:-(. Podczas ostrej zimy dogrzewaliśmy w/w piecami,ale główne źródło ciepła uzyskiwaliśmy poprzez (własne) centralne ogrzewanie gazowe...mąż obwąchał wszystko co moglo być źródłem wyczuwalnego zapachu... i nic. Podeszliśmy do pieca i zapach stał się bardziej intensywny. Pootwierałam okna,zamknęlam drzwi do małego... Dlugo nie myśląc chwycilam telefon i zadzwoniłam na straż...przyjechali po chwili zrobili pomiary i okazalo się że stężenie tlenku węgla przekroczone jest 2,5 razy! U małego w pokoju dzieki Bogu stężenie wynosiło 0! Strażacy poszli szukać przyczyny... po chwili do mieszkania wchodzi policja i ratownicy z karetki...każą szybko pakować małego i jedziemy do szpitala...no świat mi się zawalił...tak zaczęłam płakać że musieli poratować mnie zastrzykiem uspokajającym. Zawieźli nas szybko do szpitala, tam oczywiście blyskawiczna decyzja o przyjęciu...na oddziale zabrali mi małego, podłączyli go pod "magiczną" aparaturę, zresztą której nie jestem w stanie opisać

monitorowali saturację,podawali tlen,kroplówki...pobierali krew... Jezusie kochany jak ja wyłam, bo płaczem nie można było tego nazwać... po 3 godzinach przyszly wyniki krwi, stężenie we krwi 0,5%...Co jest dopuszczalne. Straszna ulga...Przeniesli Aluśka na "normalną" sale ale cały czas byl pod baczną obserwacją"magicznej maszyny"...chyba z nerwow zablokowalo mi nogi i nie byłam w stanie zgiąć kolan w efekcie czego całą noc spędziłam stojąc nad jego łóżeczkiem... oczywiście była to rzecz naturalna dla mnie. Rano kolejne badania, osłuchiwanie i decyzja że jest wszystko dobrze i możemy iść do domu...

Kamień spadł mi z serca...
Dodam że 3 lata temu mielismy juz taka sytuację...z tym ze wtedy bylismy w pracy na popołudniowej zmianie, wróciliśmy a w domu a tam siwo...scenariusz podobny...straż, ewakuacja...co sie okazało jakieś idiotki latem spaliły w piecu kartony po pizzy bo nie chciało się wynieść do kosza na smieci

Obecnie spółdzielnia jest posrana po tych calych zdarzeniach...a ja zastanawiam się nad zgłoszeniem sprawy do prokuratury...bo jak piszalam sytuacja nie zdarzyła się po raz pierwszy! jeszcze nie wiem jak to wszystko ogarnąć ale mam nadzieje że uda się...
Dodatkowo, nie pisalam Wam tego wcześniej żona mojego taty(rodzice sa kupe lat po rozwodzie) miala tętniaka mózgu...w zeszłą środe byla operacja i w 6 godzinie tej operacji nastąpił wylew...czego skutkiem jest brak pamięci wtecznej krótko trwałej:-( Jola(bo tak ma na imie) mówi od rzeczy...nie wiem co to będzie:-( Trzeba czekać ponad 2 tyg od operacji aby krew zaczęła się wchłaniać...natomiast ze jest to mózg nie można nawet rokować co dalej... W sobote bylam w szpitalu i jak ją zobaczylam to aż mnie zatkało...nie wiedziałam co powiedzieć...
No to tyle co u mnie...
Jakoś tak psychicznie jestem tym wszystkim zrujnowana...
Dorka serce ściskam Cię mocno w tym wyjątkowym dniu:* Spełnienia marzeń!!!!!!:*:*:*