No i własnie. I odwieczne dylematy jeść oliwę czy nie rozwiązały się same
.
No to jak już piszę, to mój dzisiejszy obiadek, który robi się w kuchni sam właśnie. Karmiące mogą zjeść.
GULASZ "CYGAN NA POLU POMIDORÓW Z RODZYNKAMI W ZĘBACH"
Szybko, prosto, w międzyczasie można sie na bóstwo zrobić :laugh:.
Mięsko indycze, cycuś może być, a nawet chyba musi, kroimy w drobniutkie kawałeczki. Wstawiamy 1l wody z dwoma kostkami rosołowymi. Mięsko obgotowujemy i wyciągamy, wodę przecedzamy usuwając tym samym indycze farfocelki. W tym czasie garść rodzynek (najlepsze duuuże sułtanki) zalewamy wrzątkiem i zostawiamy, zeby sobie namokły. 1,5 łyżki mąki rozbełtowujemy (rozbełtywamy ?), znaczy się rozprowadzamy w 0,5 szklanki zimnej wody i delikatnie wlewamy do odstawionej na chwilę z ognia wody rosołkowej. Cały czas mieszając dodajemy dwie małe puszeczki, albo 3/4 małego słoiczka przecieru pomidorowego. Jak sos osiągnie pożądaną konsystencję, wrzucamy rodzyneczki. Całosć doprawiamy cukrem, pieprzem, solą już nie trzeba raczej (rosołek) i mielonym imbirem.
Ja podaję z kaszą gryczaną ugotowaną na sypko, ale w obliczu mnogości rzeczy do polewania gulaszykiem można sobie coś innego wybrać.
Aha. W razie ktoś by nie lubił/bał się jeść rodzynek, sosik przygotowujemy bez nich, zaniechając również przyprawiania imbirem i dajemy np. koperek. Ja mam zawsze koperek zamrożony (co polecam) i kruszę go po prostu jak jest potrzebny
No i oczywiście jeśli chcemy jeść smażone i nie ma ku temu przeciwskazan, to mięska nie obgotowujemy tylko obsmażamy na oliwie a wodę na sosik wstawiamy z rosołkiem osobno
.