Witajcie
Piżdzi, gwizdzi, około 2 w nocy to nawet pioruny waliły. Szok, w grudniu takie coś. Dach trzeszczy, wiatr wyje i gnie drzewa, a ja padam ze zmęczenia. Mam za lekki sen, wszystko słyszę i budzę się, a potem usnąć nie mogę. Padłam około 5, a już pół godzin póżniej musiałam wstać, wziąć prochy, zmierzyć cukier i zjeść śniadanie. No i Maja już wstała, dziś nie puszczam jej do szkoły, bo raz że strach wyjść, a dwa że znowu pokasluje.
Agasim, ja zawsze powtarzam, że mąż, żona, szwagier i bratowa to nie rodzina :-) to obcy ludzie. No dobra, z mężem znam się też z łóżka:-) więc ciut bliższy:-) nasze relacje małżeńskie są bardzo skomplikowane, a to pozostałości z lat młodzieńczych.
Ale to nie to forum:-)
Sylwestra pewnie spędzimy we troje w domu:-) może mężon da choć łyczka szampana:-)
Chyba muszę jeszcze się zdrzemnąć. W ogóle to jakoś dziwnie się dzisiaj czuję. Krzyż mnie boli, brzuch napięty. Ale rodzić dziś nie mam zamiaru, nie wyjdę z domu w taką pogodę. Niech się Młody wstrzyma z bólami jeszcze z 5 tygodni.
Miłego dnia. I niech ten wiatr już pójdzie precz