Witam i ja. U nas w miarę spokojnie.
Jeśli chodzi o szczepienia to ja jestem w tym temacie mega przewrażliwiona z racji tego, że akurat pracuje z autystami i niestety nie jest to w naszym kraju udowodnione (bo nikomu nie pozwolą zrobić takich badań koncerny farmaceutyczne), ale niestety z wywiadów i obserwacji wynika, że coś w tym jest. Składy szczepionek i ich kumulowanie... Żadna z nas nie wie, jaką odporność ma jej nowonarodzone dziecko i czy jest na tyle silne, aby poradzić sobie z taką ilością trucizny w tak krótkim czasie... A jeszcze kumulowanie szczepionek 5-6 w jednym. Dla mnie dramat. Mimo to ja szczepię, bo uważam, że trzeba zapobiegać pewnym chorobom, ale mam porozkładane wszystkie dawki na maksymalnie pojedyncze. Moja córka nie ma jeszcze zakończonego szczepienia wg planu z pierwszego roku, a ma już ponad 1,5. Na pewno nie będę szczepiła na rota, ani pneumo. Żadnym kumulacji, wszystko jak najmniejsze na jedną wizytę. Krztusiec tylko acelulalny, żaden inny. Oczywiście szczepienie jest każdej z nas indywidualną sprawą i nie zamierzam nikogo na nic przekonywać. Takie mam swoje zdanie i dlatego o tym piszę, skoro był poruszony taki temat. Myślę, że dobrze, że te tematy są poruszane, bo to niektórym otwiera oczy do poszukiwań, a nie tylko bezmyślnego zgadzania się na wszystko.
Co do partnera przy porodzie. Ja w pierwszej ciąży myślałam, że nie chcę, aby tam ze mną był, bo wydawało mi się to niezbyt "romantyczne". Nie mogłam sobie wyobrazić, że będzie mnie widział w najmniej atrakcyjnej sytuacji. Stresowałam się, czy to nie odbije się na naszym późniejszym życiu seksualnym itd. Nie planowaliśmy więc, czy będzie czy nie. Potem jak przyszło co do czego, to po prostu chciał zostać i został. Gdyby go tam ze mną nie było, to chyba bym nie dała rady. Dał mi ogromne wsparcie fizyczne i psychiczne. To co dla mnie zrobił przy porodzie sprawiło, że pokochałam go jeszcze bardziej. Nie odcinał pępowiny, bo nie było na to czasu- trzeba było ratować dziecko, a w tym czasie wspierał mnie.
Teraz, gdybym miała jednak rodzić sn, to chciałabym, aby był również ze mną. Ale nie nalegam. Pewnie, jeśli tylko mógłby być, to będzie chciał, ale każdy facet jest inny i nie wyobrażam sobie go zmuszać, jeśli by nie był pewien, że sam chce.
Po pierwszym porodzie bałam się, jak będzie na mnie reagował. Czy nadal będę dla niego atrakcyjna fizycznie. Myślę, że wiecie co mam na myśli... Powiedział mi taką rzecz wtedy, której nigdy nie zapomnę: "Myślisz, że przestanę cię kochać, bo widziałem cię w takiej sytuacji? Widziałem twoją pracę, twoje drgawki z tym związane. Będę cię za to nosił na rękach do końca życia... Poród to nie romantyczna kolacja, poród to cud". Potem mi wyznał, że to zmieniło jego sposób myślenia o świecie. Zrozumiał w tamtej chwili, co jest dla niego najważniejsze w życiu. Rodzina. Bo mógł ją stracić w jednej chwili.
Nie planowaliśmy wspólnego porodu. Teraz też nie. Gdyby mi powiedział, że przez pierwsze doświadczenia teraz nie chce- zrozumiałabym. Gorszym złem jest chyba brać w to miejsce kogoś, kto się boi lub po prostu nie chce. Ja wiem po sobie, że gdyby mnie ktoś o coś takiego poprosił, nawet najlepsza przyjaciółka- to nie przydałabym się na sali porodowej. Albo bym się użalała nad nią, albo zemdlała sama;-p.