Witam się i ja ;-)
U mnie o dziwo noc w miare przespana. Żadnych oznak czegokolwiek - wkurzające to już jest
Wczoraj większość czasu przesiedziałam po turecku, albo pięta w piętę, żeby troszkę tą szyjke obciążyć. Dziś po południu mam ostatnią wizytę. Chciałabym urodzić w przyszłym tygodniu. Może gin coś mi poradzi. Dziś napompuję piłke i będę dużo głaskać brzuszek, żeby się zaczął więcej skurczać. Najpierw się odzwyczajałam od dotykania go, że teraz aż mi tak dziwnie go głaskać.
W domu już poza oknami nic mi nie zostało do roboty
No ale na okna się nie skuszę
Pewnie znów się czepię łazienki
Bobaska szaleje. Szkoda mi jej, że tam musi siedzieć
Mąż się ze mnie już śmieje, że leżałam plackiem trzy miesiące żeby nie urodzić, a teraz tańczę, bo się nic nie chce ruszyć
No i ciągle nie opuszcza mnie głód. M mi nakupił wczoraj owoców i to nimi się zapycham. Powiedział, że w końcu widać, że jestem w ciąży. No i przynajmniej układ pokarmowy po tych owocach coś się ruszył, bo wczoraj ani drgnął
Co do przeziębień, to ja powiedziałam mężowi, że jeśli zobaczę choćby najmniejszy objaw czegokolwiek u niego, to idzie mieszkać do swoich rodziców. U mnie to w sumie pierwsza zima od kilku lat gdzie nic mnie nie złapało. Czyli jednak picie tranu pomogło. Będę go pić aż do kwietnia, żeby dzidzia też przez cyca złapała trochę odporności. U koleżanki się sprawdziło - jej synek ma już dwa i pół roku i jeszcze ani razu, poza lekkim katarkiem poważniej nie zachorował, mam nadzieję, że u mnie też się to sprawdzi. Ona pije ten tran w okresie od września do kwietnia odkąd zaszła w ciąże, no i daje też synkowi.
PS.
Trzymam mocno kciuki za rozpakowujące się ciężaróweczki