Witam,
u nas też dziś dziwnie w nocy się Mała zachowała. Nakarmiłam ją parę minut po północy, utuliłam i klapnęłam ze zmęczenia. Wkrótce ze zdziwieniem stwierdziłam, że zamiast mojej córeczki obudził mnie budzik o 6.45, a Ona dalej sobie spała. Policzyłam w panice godziny od ostatniego karmienia i zerwałam się do budzenia Maluszki, a Ona nie dość, że się nie wybudzała, to jeszcze nie chciała jeść i pluła mlekiem, które jej wpychałm. Przestraszyłam się, że znowu coś się stało, ale nie zdązyłam zareagować, bo za niedługo czekała nas zmiana pieluszki, a potem córcia już rozbudzona sama upomniała się o swojego cysia.
aggy- nie do uwierzenia ta historia z lekarzem,ale teraz niestety chyba tak jest wszędzie i to napawa strachem o każdy dzień w przypadku jakiejkolwiek choroby. Napiszę jak było u nas.
Moja Niunia płakała nam histerycznie 3 dni i nie wiedziałam co się dzieje. Temperatury wprawdzie nie miała, ale już nie mogłam po trzech dobach czekać na czwartą w spokoju i rano zadzwoniłam do prywatnej przychodni, gdzie Mania ma wykupiony abonament z nadzieją, że sobie na spokojnie wybierzemy się na kontrolną wizytę i pani doktor coś doradzi. A tu - pani z recepcji proponuje mi pierwszy wolny termin do pediatry na 17 kwietnia i nic nie dają moje lamenty, że to 3 tyg. noworodek, że go boli. Odkładam słuchawkę i dzwonię dalej po wszystkich niemal prywatnych przychodniach w Wa-wie (LUxmedy, Limy, Damiany i inne)- wszędzie to samo. Do pediatry nie ma na dziś wolnych miejsc!!! Wymyśliłam, że skoro i tak zapłacę, to może prywatną wizytę domową można zamówić i znowu obdzwoniłam te przychodnie. Nic z tego. Tylko karetka interwencyjna w nagłych przypadkach. Tylko czy kolka, którą podejrzewałam to nagły przypadek??? Nie chciałam iść do przychodni państwowej, bo w sezonie pełno tam chorych maluchów, a wejście dla zdrowych albo jest, albo go i nie ma. No trudno-może nic nie złapie- zdesperowana zaczęłam dzwonić, bo przecież nie mogę tak zostawić dziecka. W końcu koło południa raczyli odebrać i poinformować, że przyjęcia dzieci zdrowych były do 10-tej i trzeba się zapisać z wyprzedzeniem. Pytałam czy ewentualnie pani doktor nie przyjedzie do nas, a oni, że nie ma takiej możliwości. Ubłagałam o rozmowę z tą lekarką. Bogu dzięki była ludzka i poprosiła, żebym przywiozła małą do przychodni, to ją obejrzy i podejdzie na ustaloną godzinę specjalnie dla nas do pomieszczenia dzieci zdrowych. Po całych tych perypetiach około 15-tej obejrzała ją wreszcie i na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Dostała kropelki, które jej pomagają i nocne przerwy karmieniowe nam się wydłużyły i dziecko zaczęło spać spokojnie.
Nie był to na szczęście przypadek zagrażający jej jakoś, ale aż się boję pomysleć jak by to było jakbym z dzieckem, które gorączkuje, albo leci mi przez ręce bujała się do 15-tej po całej Wawie. Nie sprawdziłam tylko funkcjonowania szpitali, ale obym nie musiała. Ot i nasza historia.
anna_ajra - z tej wagi, to ja się akurat cieszę, bo nie spodziewałam się, że można tak szybko stracić ciążowe kilogramy. Tylko ten żołądek cieszy mniej, bo ciągle boli, ale co tam jakoś to będzie. Zaczęłam powoli wpychać w siebie lekkie rzeczy, więc może jakoś dojdę do siebie. Już coraz mniej wymiotuję. W ogóle chyba się sypie, bo i reszta różnych choróbsk przy okazji wylazła. Ot starość, nie radość i tyle.
Pozdrawiam ciepluteńko