Kindzi - tak jak dziewczyny, nie mam nic przeciwko.
Frogusia - świetny ten taniec cieni. Uważam, że Ci ludzie musieli wiele w pracy w to włożyć. Szacun dla nich.
Dominikaknika... szkoda słów. Strasznie to zabolało. No ale niektórzy ludzie nawet nie zdają sobie sprawy, że swoimi słowami, które oni uważają za "jak najbardziej na miejscu" mogą tak bardzo ranić. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Oni chyba robią to nieświadomie? No ale mimo wszystkiego co usłyszałam "głupiego" i nie na miejscu, to tamten tekst po prostu rozłożył mnie na łopatki. A mój mąż to myślałam, że padnie... aż się blady zrobił.
ewanh bardzo mi przykro, że się tutaj spotykamy. Nie ma słów pocieszenia dla Aniołkowej mamy, ale zostań kochana z nami. To forum naprawdę pomaga. (*)(*) Dla Twoich Aniołeczków. Jeżeli chodzi o wszystkie formalności dotyczące pogrzebu - w szpitalu, w którym leżałam również nikt nie kwapił się do wyjaśnienia wszystkiego czego mogę się spodziewać i jakie mam prawa. Uważam, że położne powinny poruszać takie tematy z pacjentkami jeżeli już wiadomo, że sytuacja jest bardzo ciężka. Znam historie dziewczyny, która również urodziła przedwcześnie w 23 tygodniu. Nikt jej nie powiedział jakie ma prawa. Ona w totalnym szoku nawet nie podejrzewała, że takie maluteńkie dziecko można pochować. Dowiedziała się po jakimś czasie... kiedy już było za późno. Teraz ogarnęła ja wielka rozpacz, że nie pochowała swojego dziecka, że nie może iść na cmentarz... zapalić lampki. Smutne to bardzo. No i zapewne też bym nie była świadoma, ale okazało się, że w tym szpitalu w którym leżałam pracuje położna, która jest znajomą mamy mojej koleżanki. Jak dostała "cynka" że tam leże super się mną zajęła, to ona wszystko mi wyjaśniła, powiedział czego mogę się spodziewać, jakie mam prawa, co mogę zrobić.
A ja wczoraj dziewczyny doznałam totalnego szoku - ale pozytywnego
Nie wiem czy pamiętacie jak jakiś czas temu pisałam, że ktoś ukradł z grobów moich chłopców małe kolorowe samochodziki, które im postawiliśmy. Po tym przykrym zdarzeniu, kupiłam nowe samochodziki takie ala' betoniarki - tylko tym razem je podpisałam. np. na przodzie autka napisałam "Dla Dominiczka/Kaspianka od rodziców". Na gruszce z jednej strony napisałam "Dla Aniołka" a z drugiej strony "Auto Dominika/Kaspianka" No i w tych samochodzikach jest taki bajer, że tą gruszkę do betonu się unosi... no i po uniesieniu tej gruszki widnieje na spodzie napis "Tą zabawkę skradziono z cmentarza" Z tydzień temu były wielkie wichury u nas. I jak poszłam po jednej z takich wichur na cmentarz wszystko było porozwalane. Tygryski leżały w promilu 5-6m, aniołki poprzestawiane (ktoś już musiał podnieść) Samochodzik Kaspianka stał w skrzyneczce u Dominika, a autka Dominika nigdzie nie było. Myślałam, że może go gdzieś wywiało. Po kilku dniach pojechaliśmy z mężem wymienić wkładu w zniczach, Mąż zaczął chodzić miedzy grobami w promieniu 50m i szukać tego autka, bo stwierdził, że to nie możliwe żeby go nie było... że musiał je ktos po prostu ukraść, Ja mu nagadałam, że jakby ktoś miał ukraść to zabrał by dwa tak jak ostatnio. No ale mniejsza z tym, autka nigdzie nie było. Z cmentarza pojechaliśmy kupić nowy samochodzik. Wieczorem poszłam go zanieść... podchodzę... patrzę, a tam STOI SAMOCHODZIK DOMINIKA!!! A obok pali się malutki znicz. Ktoś go zabrał, próbował nawet pozmywać napisy z gruszki do betonu... ale go odniósł. Dacie wiarę? Nie było go ok tygodnia. Wydaje mi się, że ten ktoś zobaczył napis pod gruszką i może go sumienie ruszyło? Albo jakiś facet zabrał, dał żonie żeby umyła, powiedział, że znalazł na ulicy.. a ona zobaczyła napis i odwiozła? No nie wiem. W każdym razie padłam na kolana i zaczęłam ryczeć ze szczęścia, że ktoś mojemu aniołkowi zwrócił jego zabaweczkę, która dostał od rodziców!!!!