Margomari - ja też miałam to szczeście, ze leżałam na sali sama, a później z mamami wcześniaków- stan skrajnie inny, ale wszystkie chodziłyśmy do dzieci i się wspierałysmy. Jedna mama wiedząc, ze mam daleko do szpitala nawet proponowala noclegi u niej w domu, abym mogła byc przy małym...Zżyłyśmy się, spotykałyśmy się nawet po wyjsciu ze szpitala odwiedzajac nasze maluchy...poza tym kibicowałam każdemu i po krótce poznałam historię każdego wcześniaczka, który wtedy tam leżał...
Kojotku- nie jest łatwo, ale ważne, abyscie z meżem sie wspierali w tych trudnych chwilach, obojgu Wam jest cieżko, mój maż przy mnie starał sie trzymać, ale czasem nerwy mu puszczały...Przeżywał bardzo, pierwsze dwa tygodnie ja wspierałam jego, później on mnie. Tak się wspieraliśmy nawzajem, jak widziałam, ze nie daje rady musialam wziasc sie w garsc...zreszta obiecalam to Wojtusiowi...