reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Listopadowe mamy 2023

z ciekawości, czemu nie chciałaś zabiegu? żeby później nie czekać 3 miesięcy z ponownymi staraniami? zaczęło się krwawienie czy serduszko też przestało bić? i w którym tygodniu do tego doszło?
Tak, jednym powodem było to, że chciałam wrócić do starań jak najszybciej, a drugim, że w szpitalu mnie trochę nastraszyli że zabieg ma dużo gorszy wpływ na organizm. Z perspektywy czasu nie wiem co lepsze - na pewno dla niektórych dla psychiki jest jednak łatwiejsze "zamknąć sprawę" zabiegiem niż się męczyć tyle czasu oczekując.
Nie miałam żadnego krwawienia ani nic niepokojącego totalnie się nie działo. Poszłam na umówioną wizytę w 9 tygodniu, cała szczęśliwa bo byłam pewna że zobaczę serduszko (na pierwszej wizycie prawie 4 tyg wczensiej jeszcze nie było zarodka). Zarodek się przestał rozwijać w 6 tygodniu 😔
 
reklama
Nie obraź się ale uważam ze nie do końca jest "wspierające" i dodające sił to co napisałaś…

(To tylko moje zdanie )

@Kylyyy1408 dziewczyno nawet nie wiesz jak bardzo, bardzo mi przykro ! 😭
Mocno Cię przytulam …♥️
wiem. ale czasami też pozwala poukładać w głowie. i napisałam, że na studiach nam tak mówiła kobieta, która też poroniła kilka razy. wiem, że brutalne, ale niektórym kobietom to pomaga. jeśli chodzi o ginekologię i położnictwo, to co mówiła "moja" położna, zapamiętałam bardzo dokładnie. a mówiła, że większość kobiet potrzebuje takich słów i później, po kilku dniach, tygodniach, dziękuje, że je usłyszała, mimo, że brzmią brutalnie. a naprawdę miałam mądrą wykładowczynię i bardzo empatyczną. i takiej położnej życzę każdej kobiecie.
 
Tak, jednym powodem było to, że chciałam wrócić do starań jak najszybciej, a drugim, że w szpitalu mnie trochę nastraszyli że zabieg ma dużo gorszy wpływ na organizm. Z perspektywy czasu nie wiem co lepsze - na pewno dla niektórych dla psychiki jest jednak łatwiejsze "zamknąć sprawę" zabiegiem niż się męczyć tyle czasu oczekując.
Nie miałam żadnego krwawienia ani nic niepokojącego totalnie się nie działo. Poszłam na umówioną wizytę w 9 tygodniu, cała szczęśliwa bo byłam pewna że zobaczę serduszko (na pierwszej wizycie prawie 4 tyg wczensiej jeszcze nie było zarodka). Zarodek się przestał rozwijać w 6 tygodniu 😔
o masakra... współczuję... robiłaś badania genetyczne?
 
Wlasnie zaczęłam plamić, wiec z dwojga złego dobrze, ze się ruszyło.

Dziewczyny nie chce wam już tutaj przykrości sprawiać, nie o to chodzi byście teraz miały niepotrzebnie się stresować.
Jestem pełna nadzieji, ze cała reszta dotrwa do końca ❤️
Już zawsze listopadowe mamy będą dla mnie wyjątkowe. Nie jedna z Was przeszła jeszcze więcej niż ja i się z tego podniosła, wiec wierze, ze ja tez dam radę. ✊

Może kolejny raz będzie dla mnie szczęśliwszy 🙏
Trzymam kciuki żeby teraz wszystko poszło jak najłagodniej, a każdy kolejny raz był już szczęśliwy! Przytulam jeszcze raz ❤️
 
Ja USG ostatnie miałam w 7+5. Dziś 9+2. Naczyta się człowiek takich złych rzeczy i się boi... :( Tak wiele kobiet dotyczy temat strat... :(
ja miałam w czwartek. i też się boję. cały czas się boję, ale dzisiaj bardziej niż zwykle... wg statystyk co 4. kobieta doświadcza poronienia... i nie ma jak temu zapobiec
 
wiem. ale czasami też pozwala poukładać w głowie. i napisałam, że na studiach nam tak mówiła kobieta, która też poroniła kilka razy. wiem, że brutalne, ale niektórym kobietom to pomaga. jeśli chodzi o ginekologię i położnictwo, to co mówiła "moja" położna, zapamiętałam bardzo dokładnie. a mówiła, że większość kobiet potrzebuje takich słów i później, po kilku dniach, tygodniach, dziękuje, że je usłyszała, mimo, że brzmią brutalnie. a naprawdę miałam mądrą wykładowczynię i bardzo empatyczną. i takiej położnej życzę każdej kobiecie.
Mam troszkę inne zdanie ….
Przeczytaj jeszcze raz ten post który wcześniej napisałaś (ten do którego się odniosłam ) i zadaj sobie pytanie czy to są słowa które chciałabyś usłyszeć w podobnej sytuacji …
Aaaaaa No i pamiętaj ze każda z nas jest inna …
 
Jakby do jutra nic się nie wydarzyło, to proś o zabieg. Powinni Ci dać nerkę do ewentualnego zbierania materiału- umówmy się: to jest uwłaczające.
Tak będzie lepiej dla Ciebie i Twojej głowy. W ten sposób bym argumentowała chęć szybkiego zabiegu.

Drugi raz nie pozwoliłabym na przyjmowanie Cytotecu. Od razu bym chciała łyżeczkowanie. Masz zabieg i od razu tego samego dnia możesz wyjść do domu.
Mnie lekarz dał wybór, ale zasugerował łyżeczkowanie. Mówił głównie, że takie były głosy jego pacjentek, które źle przeżyły podanie leku. Poza tym tutaj tabletki wykluczają badanie materiału, nie można go samemu zebrać. Ale samo badanie i tak na nic się nie zdaje - tu nie ma żadnych aktów zgonu, skróconych urlopów...
Gdybym poszła do lekarza dzień wcześniej, byłabym jeszcze w Polsce i mogłabym przeżyć to nieco inaczej, a tak - było dokładnie jak mówisz: zabieg i do domu. Tylko że również: następnego dnia do pracy... Taka polityka :-(
 
Wlasnie zaczęłam plamić, wiec z dwojga złego dobrze, ze się ruszyło.

Dziewczyny nie chce wam już tutaj przykrości sprawiać, nie o to chodzi byście teraz miały niepotrzebnie się stresować.
Jestem pełna nadzieji, ze cała reszta dotrwa do końca ❤️
Już zawsze listopadowe mamy będą dla mnie wyjątkowe. Nie jedna z Was przeszła jeszcze więcej niż ja i się z tego podniosła, wiec wierze, ze ja tez dam radę. ✊

Może kolejny raz będzie dla mnie szczęśliwszy 🙏

Mocno trzymam za Ciebie kciuki.
Jest to okropnie trudny czas, co tu dużo mówić. Masz prawo do wszelkich emocji. Ale wierzę, że dasz radę.
 
reklama
Mnie lekarz dał wybór, ale zasugerował łyżeczkowanie. Mówił głównie, że takie były głosy jego pacjentek, które źle przeżyły podanie leku. Poza tym tutaj tabletki wykluczają badanie materiału, nie można go samemu zebrać. Ale samo badanie i tak na nic się nie zdaje - tu nie ma żadnych aktów zgonu, skróconych urlopów...
Gdybym poszła do lekarza dzień wcześniej, byłabym jeszcze w Polsce i mogłabym przeżyć to nieco inaczej, a tak - było dokładnie jak mówisz: zabieg i do domu. Tylko że również: następnego dnia do pracy... Taka polityka :-(
Dla mnie te tabletki to była męczarnia, poprzednim razem wzięli mnie od razu na zabieg i było normalnie. Nie chciałam tabletek, ale upierali się, twierdzili, że jest to lepsze dla organizmu, pewnie maja racje. Dostałam krwotoku, zemdlalam, dobrze że nie byłam sama na sali bo miał kto pielęgniarki wezwac i potem na gwałt na salę na zabieg mnie zabrali. Jeżeli chodzi o powrót do pracy to ja z dnia na dzień wracałam, lepiej mi jakoś z tym było. Wiadomo każdy jest inny.
 
Do góry