A mi właśnie bardzo pasował brak odwiedzin. Wczoraj wieczorem mówiłam mężowi, że przeraża mnie, że tym razem odwiedziny będą bo nie wyobrażam sobie tych wycieczek obcych ludzi gdy ja dochodzę do siebie po porodzie. Mam trochę inne podejście niż większość ludzi i uważam, że odwiedziny powinny być dla jednej najbliższej osoby, która przynosi co ewentualnie potrzeba, a reszta to niech odwiedza trzy dni później w domu jak ktoś musi po porodzie nagle widzieć się ze wszystkimi. Nie wiem jak to przeżyję, serio.
Mi przy porodzie mojego nie brakowało aż tak, miałam super położną i poza tym szybko mi poszło w sumie. Ale bardzo brakowało mi żeby on tam był i po porodzie tulił córeczkę jak byłam szyta... Bo ja wtedy nie mogłam jej trzymać, więc leżała biedna, sama w tym łóżeczku
Otóż to. Jak kto czuje, bo potem może wyjść, że taki facet zamiast wsparciem to będzie utrapieniem w czasie tego porodu tylko dlatego, że "przecież wszyscy tak robią to musisz iść ze mną". Także lepiej sobie oszczędzić omdleń i innych atrakcji i zobaczyć się jak będzie już po wszystkim
Też jestem team sn. Nie wyobrażam sobie żeby mnie cięli, w życiu świadomie bym tego nie wybrała. Przy zagrożeniu życia, jak trzeba, to wiadomo, ale nigdy z wyboru
z resztą przy pierwszym porodzie przynieśli mi jakieś papiery i kazali podpisać mówiąc coś o "porodzie zabiegowym". Pierwsze co mówiłam w kółko, że ja nie chcę cesarki
okazało się, że muszą użyć vacuum, którego ostatecznie w końcu nie użyli.