Był nawet taki przypadek w Ameryce
długo para starała się o dziecko, w końcu urodziła się dziewczynka. Zginęła wybiegajac na ulicę w swoje 5 urodziny. Jej rodzice mieli do siebie pretensje, awantury czemu nie upilnowales/nie upilnowalas itp. Ale gdy zamknęli się oboje w osobnych pokojach równocześnie usłyszeli głos "to jest moja ukochana córeczka. Czy jeżeli, gdy staraliscie się o dziecko tak długo, zapytalbym Ciebie czy chciałbyś/chciałabyś przyjąć tą dziewczynkę do siebie na 5 lat, być jej rodzicem przez 5 lat... chciałabyś/chciałbyś?". Zostali uzdrowieni z tej traumy, teraz mają kilkoro dzieci i prowadzą ośrodek wspierający rodziców po stratach dzieci...
Na pewno byłaby to tragedia, nie mam pojęcia czy wyszlibysmy z niej cało, czy stracilibysmy wiarę, nie wiem. Mam nadzieję że pogodzilibyśmy się z tą sytuacją, czujemy ze nie jesteśmy sami.
Nie chcę i nie będę nikogo do niczego przekonywać i proszę też o uszanowanie mojego punktu widzenia, choć nie wymagam żeby ktokolwiek się z nim zgadzał