reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

🍁🍂Listopadowe kreski 🍁🍂

Z perspektywy drugiego podejścia do in vitro mogę powiedzieć, że gdyby lekarze dawali mi realne szanse naturalnie, to pewnie bym się nie zdecydowała. Nawet gdyby to się wiązało z dłuższymi staraniami. Więc jeżeli nie macie wskazań Dziewczyny to próbujcie naturalnie! in vitro to jest masa badań, gimnastykowanie się z kalendarzem żeby upchnąć wizyty, leki, zastrzyki itp. - i jak po tym wszystkim się nie uda to rozczarowanie jest gigantyczne, dużo większe niż gdy po prostu przychodzi okres na koniec cyklu 😔
Kurcze, z jednej strony tak, ale z drugiej troche się nie zgadzam. Można mieć ralne szasne na powodzenie naturalnie, a latami ii tak się ne uda - a lata niepowodzeń naturalnie też szargają psychicznie moim zdaniem.
Ja np żałuję, że ne zdecydowaliśmy się wcześniej, chociaż wiem, że gdyby nie dofinansowanie nie zdecydowalibyśmy się wcale.
Moim zdaniem, jak ktoś czuje, że doszedł już do psychicznej ściany warto iść od razu w IVF.
 
Ostatnia edycja:
reklama
A możesz coś więcej napisać o tym leczeniu andrologicznym bo mojego też pewnie to czeka. Konsultacje ma 16.12
Od czerwca leczy bakteryjne zapalenie prostaty spowodowane enterokokami (różne szczepy) i nie może się tego cały czas pozbyć. Od zeszłego tygodnia zaczął brać jakiś nowy lek ściągnięty z Czech i zobaczymy co to da. Lekarz mówi, że niestety może to mieć od bardzo długiego czasu dlatego też ciężko się tego pozbyć.
Zarówno moi lekarze jak i męża są zdania, że mogło to spowodować moje poronienie we wrześniu i że powinniśmy wstrzymać się ze staraniami póki się tego nie pozbędziemy a nawet i 3 miesiące po z uwagi na długi proces spermatogenezy 🙃
 
Kurcze, z jednej strony tak, ale z drugiej troche się nie zgadzam. Można mieć ralne szasne na powodzenie naturalnie, a latami ii tak się ne uda - a lata niepowodzeń naturalnie też szargają psychicznie moim zdaniem.
Ja np żałuję, że ne zdecydowaliśmy się wcześniej, chociaż wiem, że gdyby nie dofinansowanie nie zdecydowalibyśmy się wcale.
Moim zdaniem, jak ktoś czuje, że doszedł już do psychicznej ściany warto iść od rtazu w IVF.
Jasne, każdy przeżywa inaczej i każdy ma też inne doświadczenia, inne motywacje. Tylko czy dojście do psychicznej ściany i potem ewentualne niepowodzenie w IVF nie pogorszy sytuacji? Mnie bardziej psychicznie przeorała nieudana próba niż prawie 2 lata bezskutecznych starań. Ale może to wynika z tego że naturalnie mam niewielkie szanse.
 
Jasne, każdy przeżywa inaczej i każdy ma też inne doświadczenia, inne motywacje. Tylko czy dojście do psychicznej ściany i potem ewentualne niepowodzenie w IVF nie pogorszy sytuacji? Mnie bardziej psychicznie przeorała nieudana próba niż prawie 2 lata bezskutecznych starań. Ale może to wynika z tego że naturalnie mam niewielkie szanse.
Tak, rozumiem to. W mojej opinii jednak pójście w IVF jest lepszym rozwiązaniem i coś się realne wtedy dzieje. Oczywiściie in vitro to nie pewnik i nie należy go tak traktować, ale prawda jest taka, że znacznej większości dziewczyn, którym się nie udało naturalnie z różnych przyczyn uda się IVF.
 
@spoko23 to też jest tak, że każdy patrzy przez pryzmat swoich doświadczeń. Dla Ciebie niestety procedura jest bardzo trudna. A np. jeśli by Ci się udało od razu za pierwszą stymulacją i pierwszym transferem zajść w ciiążę, myślisz, ze nie miałabyś innego zdania? (pytam z ciekawości, nie ma w tym żadnej złośliiwości jak coś 😘)
 
@spoko23 to też jest tak, że każdy patrzy przez pryzmat swoich doświadczeń. Dla Ciebie niestety procedura jest bardzo trudna. A np. jeśli by Ci się udało od razu za pierwszą stymulacją i pierwszym transferem zajść w ciiążę, myślisz, ze nie miałabyś innego zdania? (pytam z ciekawości, nie ma w tym żadnej złośliiwości jak coś 😘)
Nie udało się, więc nie wiem jakby było 😉 Dla mnie ciężka była też sama stymulacja, niezależnie od tego co było później. Zapewne sukces osłodziłby mi trochę te trudy 😉 Ale jestem osobą która mimo że się zdecydowała to wciąż ma dużo wątpliwości co do in vitro, co zapewne nie pomaga.
 
Nie udało się, więc nie wiem jakby było 😉 Dla mnie ciężka była też sama stymulacja, niezależnie od tego co było później. Zapewne sukces osłodziłby mi trochę te trudy 😉 Ale jestem osobą która mimo że się zdecydowała to wciąż ma dużo wątpliwości co do in vitro, co zapewne nie pomaga.
Rozumiem. Przykro mi. A jakiego rodzaju to wątplwości? Jeśli oczywiście nie chce, to nie odpowiadaj.
Sama też mam wątpliwości dalej, mimo, że jestem w procedurze. Dla mnie in vitro jeszcze 2 lata temu ne było nawet opcją, którą brałam pod uwagę, takze...
Ps. Mam nadzieję, że Cię nie uraziłam.
 
Rozumiem. Przykro mi. A jakiego rodzaju to wątplwości? Jeśli oczywiście nie chce, to nie odpowiadaj.
Sama też mam wątpliwości dalej, mimo, że jestem w procedurze. Dla mnie in vitro jeszcze 2 lata temu ne było nawet opcją, którą brałam pod uwagę, takze...
Ps. Mam nadzieję, że Cię nie uraziłam.
Nie, zupełnie mnie nie uraziłaś!

Pamiętam z Twoich postów, że mówiłaś, że w przeszłości nie brałaś IVF pod uwagę. Mimo że nie jestem osobą wierzącą to mam wątpliwości moralne co do pozostałych zarodków, gdyby udało się pozyskać więcej niż jeden. W założeniu chciałabym mieć więcej niż jedno dziecko, ale też jestem realistką - a co jak zarodków będzie 3 lub więcej? Co z tymi, których "nie wykorzystamy"? Martwię się też o konsekwencje dla mojego zdrowia, które mogą wyjść za 10, 15 czy 20 lat. Medycyna to cudowna nauka, ale jednak cały czas się rozwija. Co jeżeli będziemy w przyszłości więcej wiedzieć negatywnych skutkach ubocznych in vitro niż wiemy teraz?
 
Kurcze, z jednej strony tak, ale z drugiej troche się nie zgadzam. Można mieć ralne szasne na powodzenie naturalnie, a latami ii tak się ne uda - a lata niepowodzeń naturalnie też szargają psychicznie moim zdaniem.
Ja np żałuję, że ne zdecydowaliśmy się wcześniej, chociaż wiem, że gdyby nie dofinansowanie nie zdecydowalibyśmy się wcale.
Moim zdaniem, jak ktoś czuje, że doszedł już do psychicznej ściany warto iść od rtazu w IVF.
Zgadzam się właśnie z Tobą. Białe testy i nadzieje miesiącami również szarpią psychicznie. Dlatego ja daję sobie rok na poprawę naszych wyników które i tak źle nie wyszły, histero i ew. drożność, stymulację. Jeśli bd konieczne przed ivf podejść do iui do podejdę jeśli nie to się na pewno zdecyduje
 
reklama
Nie, zupełnie mnie nie uraziłaś!

Pamiętam z Twoich postów, że mówiłaś, że w przeszłości nie brałaś IVF pod uwagę. Mimo że nie jestem osobą wierzącą to mam wątpliwości moralne co do pozostałych zarodków, gdyby udało się pozyskać więcej niż jeden. W założeniu chciałabym mieć więcej niż jedno dziecko, ale też jestem realistką - a co jak zarodków będzie 3 lub więcej? Co z tymi, których "nie wykorzystamy"? Martwię się też o konsekwencje dla mojego zdrowia, które mogą wyjść za 10, 15 czy 20 lat. Medycyna to cudowna nauka, ale jednak cały czas się rozwija. Co jeżeli będziemy w przyszłości więcej wiedzieć negatywnych skutkach ubocznych in vitro niż wiemy teraz?
Rozumiem. Ja jak zaczynałam IVF to też miałam myśl "oby nie było za dużo". Ja jestem wierząca ale też po prostu czystko po ludzku, dla mnie ten bąbel w klinice to moje dziecko i ja już mam dla niego serce. Siostra mojego męża uzyskała w procedurze 8 zarodków, uzyskała ciąże za pierwszym transferem - bardzo się cieszyła, ze ma aż tyle. Ja pewnie bym miała odwrtoną reakcję.
Prawda jest taka, że u nas jest ten jeden zarodek i gdyby się udało, to by była w mopim odczuciu idealna sytuacja. Więcej dzieci "nie potrzebujemy" (w tym sensie, ze chcemy mieć chociaż to jedno i bedziemy szczesliwi), nie ma więcej zarodków, nie ma już nad czym myśleć. Ale wiadomo, szansa, że ten jeden zarodek od razu się przyjmie nie jest jakaś zawrotna...
 
Do góry