puk, puk mam nadzieję, że mogę dołączyć ;-)
Muszę się wyżalić bo cieszę się, że jestem w ciąży wg moich obliczeń to 6 t.c. ale jednocześnie pewna rzecz nie daję mi spokoju i strasznie się boję. W zeszłą sobotę po powrocie z zakupów zauważyłam brunatne plamienie na wkładce hig. Od razu z mężem pojechaliśmy do szpitala, tam zbadał mnie lekarz, potwierdził ciążę wew. maciczną, jednak nie widział zarodka, twierdząc, że to wczesna ciąża. Powiedział, że plamienie spowodowane mogło być nadżerką, ale mam się oszczędzać, leżeć i zażywać duphaston 2x1. Akurat w poniedziałek miałam pierwszą wizytę u swojego lekarza, który również wykonał badanie USG. I on również nie widział zarodka, ale też nie powiedział mi, że jest to niepokojące itp. Oczywiście odrazu po powrocie siadłam na necie i zaczęłam czytać o ciąży bezzarodkowej
I od tego czasu żyję w napięciu i wielkim stresie. Jeszcze jak czytam Wasze wpisy o bijącym serduszku to dosłownie ściska mnie w środku. Następną wizytę na NFZ mam dopiero 16.04 - chyba umrę z nerwów do tego czasu. Raczej wybiorę się do mojego lekarza prywatnie, tylko teraz pytanie kiedy umówić się na tą wizytę?
Czy któraś z Was również ma podobny problem, że nie widać zarodka?