Dzień dobry dziewczyny
od kilku dni czytam opowieści porodowe na różnych portalach, naprawdę damy radę
ponko strasznie ci zazdroszczę że masz już synka przy sobie
Wczoraj wróciliśmy z parapetówko-urodzin po północy i pamiętam tylko jedną pobudkę na siku koło 6 rano (czasem nawet oczu nie otwieram i jak nie zarejestruję godziny to nie wiem czy wstawałam
) a o 8:00 kiedy śniło mi się ze szczegółami przyjęcie do szpitala (położyli mnie w szkolnej klasie na ławce na boku do KTG) obudził mnie pierwszy telefon do męża-oczywiście nie mógł wyleźć z sypialni i dać mi szansy na kontynuację snu tylko musiałam całej rozmowy wysłuchać...
Przepraszam że nie dam rady odpisać do każdej, czytam wasze posty z uwagą , ale jestem dzisiaj strasznie zmęczona... Nie czuję sie śpiąca nawet tylko mi tak ogólnie CIĘŻKO oddychać, stać, siedzieć i w ogóle egzystować :-(
Co do golenia to dwa dni temu zrobiłam pierwsze podejście pod prysznicem do golenia okolicy narażonej na nacięcie, nawet mi się to udało ale trochę zeszło... Nogi chyba tylko w wannie dam radę, bo ostatnio ledwo się schylałam i pozacinałam okropnie :-) głupio potem u lekarza ze strupami na kolanach
Julianna wiem że to łatwo brzmi ale musisz walczyć i "zrzucać" na mężczyznę jak najwięcej... Mój najchętniej nie robiłby w domu absolutnie nic, nie był w domu nauczony jakiejkolwiek pomocy w codziennych obowiązkach. Na przykład kilka lat twierdził że nie umie obierać ziemniaków które bardzo swoją drogą bardzo lubi. Musiałam się zaprzeć nogami i przez pół roku ziemniaków nie jedliśmy-bo ja nie lubię obierania. I nagle nadszedł dzień kiedy się nauczył... Sporo rzeczy które twierdzi że nie umie pewnego dnia robi. Fakt faktem że bardzo nieudolnie, ale ja już też się nauczyłam żeby nie krytykować (np że umył tylko pół kabiny prysznicowej jak ostatnio) tylko np po tygodniu prosić o powtórkę "bo wiem że potrafisz i nie zajmie ci to dużo czasu".
Julianna jak ty się nie zaprzesz będzie tylko gorzej :-( niektórzy mężczyźni są bardzo trudni
zwłaszcza tacy którzy niewiele nauczyli się u mamy
Ssabrina mi choróbsko po tygodniu przeszło, piłam calcium, liście z malin (doczytałam że oprócz odżywiania mięśnia macicy mają witaminy, mikroelementy i wzmacniają ogólną odporność), do nosa psikałam Euphorbium a gardło w sumie trzy razy tantum verde.
Prawdopodobnie usłyszę od kogoś krytykę że nie są to na 100% bezpieczne leki dla ciężarnych, ale stwierdziłam że większym ryzykiem będzie chora rodząca Kasia niż parę kropli w gardle czy nosie...
Nie mogę się doczekać KTG jutro i wizyty w środę. Chyba z ciekawości bardziej to KTG mnie cieszy