A ja dzisiaj pracowicie, pomagałam mężowi w pracy, pół dnia na upale (niby w cieniu) to chyba nie za mądrze... No ale jakoś trzeba sobie radzić. Na szczęście udało się tym razem nie popuchnąć... Jeszcze może dwa weekendy będę mogła go jakoś wspierać swoją osobą, październik już raczej bez pracy.
Wiecie co, martwi mnie twardniejący brzuch... Byłam w środę u lekarza, to kazał brać nospę i magnez (magnez łykam cały czas, przynajmniej już mi się skurcze łydek nie zdarzają)ale od środy te twardnienia są coraz częstsze-kilka razy dziennie, co godzinę, 40 minut albo przechodzi w ogóle. Nawet nie jest to bolesne, tyle że ja co chwilę tego brzucholka dotykam to czuję że jest jak kamień, a po krótkiej chwili znów mięciutki (nie licząc miejsc gdzie wypina się mała pupka np)
W związku z tym zastanawiam sie kiedy twardniejący brzuch już powinien martwić a kiedy nie? Czy to są te skurcze Braxona?
Opowiem wam jeszcze historię o zabarwieniu rodzinno-finansowym... jakiś czas temu powiedzieliśmy mojej mamie i teściom że kupiliśmy używany wózek taki jak mi sie wymarzył. Wszyscy oburzeni, teściu, mama, teściowa, że oni by kupili wózek przecież a czemu używany, a po co sie tak pośpieszyliśmy i wogóle.
Od kilku tygodni wspominam ze sie do łóżeczka przymierzam, mamie nawet wzory pościeli wysłałam zeby zapytać o zdanie (linki do aukcji z łóżeczkiem i pościelą w zestawie), teściom mówiłam że już będę kupować żeby wyprać co trzeba, materacyk wywietrzyć bo takie nowe to ma zapach specyficzny i wogóle... I cisza, liczyłam że się zreflektują i znowu rzucą z chęcią zakupów tak jak do wózka (chociaż nowy wózek kosztowałby 2000 a łóżeczko z gadżetami góra 500)
jeszcze w piątek zadzwoniła mama, że przyjedzie w sobotę żebym jej farbę nałożyła, na co ja z pytaniem czy chce dalej łóżeczko kupować-mama stwierdziła że porozmawiamy jak już przyjedzie- po farbie zjadłyśmy kolację i pojechała do domku-bez wspominania-mi już głupio było się pytać jeszcze raz, w końcu też pracuję i zarabiamy , no ale jakoś dziwnie wyszło :/
No i dzisiaj po pracy teściowa dzwoniła żeby po drodze na obiad przyjechać-z przyjemnością bo w domu tylko zupa czekała na nas... W trakcie obiadu wypytywała co juz mam , czego nie, no to poopowiadałam że na gumtree poluję na kombinezon dla malutkiej, że na allegro łóżeczko, że w pobliskim pętliczku dokupiłam kilka drobiazgów. I na koniec wizyty, zapadła decyzja-jutro najmłodszy szwagier ma wsiąść w auto i przywieźć pieniążki na łóżeczko a najlepiej żebym zamówiła i on ma łóżeczko ze mną zakupić i dowieźć. Miło, szczerze mowiąc to się nie spodziewała, najbardziej liczyłam na moją mamę, na drugim miejscu na teścia (oni mają dziwny układ że każdy trzyma sobie to co zarobi a teściu zarabia super, w przeciwieństwie do swojej żony
a na końcu właśnie na mamę mojego...
Tak czy inaczej muszę się w końcu zdecydować jaki zestaw chcę i wysłać szwagrowi linka coby mamie pokazał.
No i tak to bywa, umiesz licyć licz na siebie a każde odstępstwo to szalenie miła niespodzianka którą trzeba mocno docenić.