Hej dziewczyny! Ja dzisiaj zaczęłam dzień od wizyty w banku, który mnie zdenerwował z samego rana, więc poszłam zamknąć konto. Zanim dopytałam się o jakieś bzdury i zanim przeszłam do sedna... prawie zasłabłam. To pierwszy raz kiedy w ciąży poczułam się naprawdę źle. Nie wiem co się stało, po prostu zrobiło mi się niewyraźnie przed oczami, musiałam zaraz usiąść (stałam przez 20 min), iść się napić... masakra.
Heh, wrócę do wątku teściowych
Moja wczoraj (i nie tylko) doprowadziła mnie do szału i skrajnej rozpaczy. Od czwartku włącznie wpada do nas codziennie. CODZIENNIE. A dzisiaj zaprosiła nas na obiad i A. automatycznie się zgodził, oczywiście. Czyli 7 raz z rzędu spotkam się z osobą, która bezustannie mnie poucza, eksponuje to, że jest najważniejsza i najmądrzejsza, cały czas narzeka, że się źle ubieram (wychłodzę dziecko i będzie problem, zrobię mu krzywdę, nie rozwinie się dobrze...), każe czytać masę książek, podsuwa pod nos i mówi, że potem nas przepyta czy na pewno przeczytaliśmy i czy dokładnie (halo?), ale wczoraj przeszła samą siebie dzwoniąc najpierw do A. mówiąc, żeby mnie lepiej ubrał bo ma być dzisiaj zimno, a potem po 5 minutach do mnie z tym samym tekstem, chociaż dobrze wiedziała, że siedzę obok, bo mam w zwyczaju komentować tę rozmowę i prostować głośno to, co A. czasem powie. Myślałam, że dostanę szału
A jeśli znowu będzie mi mówić, że ona mi wytłumaczy filozofię bo na wykładzie nic nie rozumiem (co nie jest prawdą, po prostu zasypiam bo mnie nudzi, ale do tego nie chciałam się przyznać) to rzucę się z balkonu na beton.
Ale najgorsze jest to, że jak siedzę nie mieszczę się już w spodnie
brzuch mi teraz sterczy i chyba zacznę szukać jakichś ciążówek, bo niedługo po prostu pójdzie mi guzik