Witajcie kochane!
U nas niewiarygodnie w porządeczku z ciążą:-)
Wczoraj usg pokazało pięknie, wysoko w dnie macicy zagnieżdżoną pesteczkę z walącym jak młot serduszkiem:-) Leki biorę dalej ale do szpitala (tak jak poprzednio z synkiem w ciąży) mnie nie wysłano bo nie ma takiej potrzeby - HURAAAA:-)
Inna sprawa jednak spędza mi sen z powiek i nie pozwala nawet myśleć o ciąży - otóż zmieniłam rehabilitanta u mojego synka i dziś okazało się, że jeszcze około rok musi trwać rehabilitacja (metoda Bobathów plus Vojta) żeby mały ruszył w świat na własnych nóżkach i jest duże prawdopodobieństwo, że będzie miał już zawsze problemy z chodzeniem (w stylu chód "kaczuszki"):-( :-( Dziś po wizycie ryczałam jak bóbr, ja z małym muszę ćwiczyć, to wymaga bardzo wiele siły, nie wiem co będzie z fasolinką, bo synek przy ćwiczeniach kopie i się wyrywa - a siłę ma skubany wielką... Poza tym pan rehabilitant stwierdził, że synek jest świetnie rozwinięty umysłowo... ale o to już jestem spokojna.
Właściwie może nie powinnam o tym pisać tak na otwartych wątkach, żeby nie obróciło się to w jakimś stopniu przeciwko mojemu najukochańszemu synkowi, ale musiałam to z siebie po dzisiejszych wiadomościach wyrzucić. Ciężko nam z mężem jak cholera, mi serce krwawi jak widzę na placach zabaw dzieciaczki biegające na własnych nóżkach i patrzę z jaką tęsknotą mój Paweł na te dzieci spogląda... Mówię wam dziewczyny - ból to jest okropny...
Ech..przepraszam za te moje zwierzenia w tym naszym szczęśliwym wątku listopadowym. Ale po części i mój post niesie dobre wieści - mam nadzieję, że ta moja listopadowa pesteczka wszystko przetrzyma i da następne szczęście nam i swojemu braciszkowi będąc z nami
Buziaki dla was wszystkich