kilolek to mieliscie chyba troche przygod po urodzeniu, co? Jak kurcze prawie miesiac minal zanim wyszliscie... buuu:-(
Jestes pracujaca mamusia?
no niestety. I nie dość, że nie bardzo mam ochotę to mam okropne wyrzuty sumienia i wstysd mi, bo dziecko takie małe :-(
kilolek widzisz no a u nas to ja wycodzę 2 razy:-) hihi a tak serio to gdzie pracujesz?;-) jeśli oczywiście można wiedzieć?..no i co sie stało że w szpitalach tyle czasu spędziliscie:-( ale już jest dobrze i to najważniejsze:-)
nie! to tajemnica rządowa!!!! hihi w szkole pracuję
ucze w klasach 1-3. Kiedys bardzo to lubiłam ale teraz jakoś mi się "przejadło" , ale są 2 OGROMNE pozytywy: pełny etat to 18 godzin tygodniowo przy tabllicy!! (chociaż nad zeszytami spęzam 2 razy tyle!) a więc zostawiam Kube na 4-5 godzin dziennie, a drugi to taki, że mam do pracy 800m!!!!
A historia Kubolka, hmm.... i tu wyjdzie ze mnie potwór... poniekąd....
W skrócie było tak: mieliśmy ciężki poród, po nim małemu notorycznie wychodziło wysokie crp w krwi. Lekarze twierdzili, że to przez ten ciżeki poród, że może jakiś uraz itp ale nie przejmowali się za bardzo ttylko nas trzymali i dzień po dniu robili to crp - a ono rosło! W końcu sttwierdzili, ze nie ma nas co dłużej trzymmać (mieliśmy opłacony pokój o wyższym standardzie, a byli kolejni chętni...) i wypisali do domu z crp 59!!! i kazali obserwować, a za tydzień zrobić znów crp.
W domu mały darł się 24 godziny na dobę. Zupełnie nie spał. Caly czas wisiał na cycu. Ja byłam wykończona. Dostałam zapalenia piersi, najpierw jednej, potem drugiej. Gorączka 43 stopnie! Byłam na skraju wyczerpania nerwowego i fizycznego też! Całe szczęście mój mąz miał urlop, bo jak bym zostala sama to bym biednemu dzieciakowi krzywdę zrobiła... Artur - mój mąż przewijał i ubierał Kubolka, zamówił wizytę patronażową, umówił położną środowiskową, zamówił mi lekarza do domu do tych obolałych piersi, a ja głównie wisiałam na telefonie do poradni laktacyjnych, z dzieckiem przy piersi oczywiście i wyłam w słuchawkę. Wszyscy ci mądrzy ludzie, które przewinęli się przez nasz dom kazali mi się nie mazać, bo to normalne - dziecko potrzebuje się przytulać, karmić, ściągać itd.
Po tygodniu ściągnęłam do domu położną środowiskową z sąsiedniego miasta (obiecując oczywiście opłatę jak za wizytę prywatną) a ona weszła, popatrzyła, porozmawiała i poprosiła mojego męża na korytarz... żeby mnie nie denerwować... i kazała mu natychmiast wieść nas oboje do szpitala. Okazało sie, że Kubusio miał zapalenie pluc i próbował ssać ale nie miał siły!!! Zapalenie płuc było zachłystowe, okołoporodowe - musiał nałykać się wód przy porodzie. Co prawda było bezobiawowe, ale NIKT tego nie zauważył!!! Ani lekarze w szpitalu po porodzie, anie te położne i pediatra na wizycie patronażowej. A ta kobieta weszła do pokoju i tylko spojrzała i już wiedziała, ze z dzieckiem jest coś nie tak!! swoją drogą nie wzięła ani grosza, a uratowała życie mojego dziecka, bo to jeszcze nie koniec... okazało się, ze przez zapalenie płóc Kuba był bardzo słabiutki i za słabiutko ssał (stąd moje zapalenie piersi!) a co za tym idzie był odwodniony i zagłodzony! Nieomal zagłodziłam własne dziecko!!!!!
W szpitalu natychmiast wezwano policję do wyrodnej matki, czyli mnie! Musiałam się gęsto tłumaczyć. Już nawet nie pamiętam jak się wtedy broniłam. Teraz bym powiedziała rozsądniej: żę on od urodzenia był chory, a mówiono mi że jest zdrowy więc a że to moje pierwsze dziecko nie miałam porównania, ale poczuucie winy jest ogromne, do dzisiaj.
Spędziliśmy w szpitalu 3 tygodnie. Dożywiano i nawadniano malucha dożylnie. Ja spałam na podłodze przy łóżeczku. Nie starczyło dla mnie materacy. Personel na mnie warczał. Inne matki się do mnie nie odzywały, bo z TAKIMI się przeciez nie rozmawia! Wszyscy widzieli policję i cały szpital huczał od plotek.
Straciłam przez to całkowicie pokarm. Na drugi dzień nawet 1 kropelki nie miałam. Całe 3 tygodnie spędziłam z laktatorem w ręku. Walczyłam nieziemsko, zeby choć trochę Kubulkowi to wszystko wynagrodzić wlasnym mleczkiem. Udało mi się dopiero po 2 miesiącach.
hmmm i takka jest nasza historia :-(