dzidź waży ok. 2100.
generalnie sprawa wygląda tak: na początku ciśnienie spadło, więc weekend spędziłam na luzaku, kontrolne pomiary, ktg i wszystko gra. w poniedziałek zeszli się lekarze no i zaczęła się jazda. na fotel i szybka diagnoza ginekolożki - no proszę spojrzeć panie Ziutku (do innego ginekologa), mamy tu hipotrofię... no to ja za net w telefonie i czytam o co chodzi - no i w ryk. zaraz na usg, inny lekrz twierdzi, że młody pudzianem nie jest fakt, po prostu drobny, będzie ważył ok. 3000 kg przy porodzie, więc ok. wymiary miał jak na 32 tydzień wg ichnich statystyk, w była właśnie połowa 34 tygodnia, więc pocieszał mnie, że tragedii żadnej nie ma, pani lekarz pospieszyła się z diagnozą. ale znalazł problem w przepływach - ich wartości (bada się jakieś 2 przepływu) były jakby zamienione - powinny mieć odwrotne wartości. no i od tamtej pory monitorują codziennie te przepływy, jeśli okaże się, że w pewnym momencie wyjdą poza normę to wtedy od razu cesarka. dziś jeden przepływ był ok, drugi na granicy normy. ciśnienie skacze, nie wiem od czego to zależy. najśmieszniejsze, ze im wyższe tym lepiej się czuję, jak się normuje to mi nastrój siada... ponoć organizm się tak przyzwyczaja do wyższych wartości. dają mi ciągle ten dopegyt, wkurzam się trochę, bo na dzień dobry przy przyjęciu odstawili mi aspargin, hydro cośtam (na obrzęki), zmniejszyli dawkę dopegytu, żeby po tygodniu dołożyć aspargin, to hydrocoś tam i zmodyfikować dawkę dopegytu... mam wrażenie, że nie bardzo działa na mnie ten dopegyt, ale na razie nie dają nic innego, nawet nie wiem, czy są takie możliwości.
siedzę tu już prawie tydzień, im dłużej tym mi gorzej, doły łapię - najgorsza jest niewiedza, a jak się pewnie domyślacie lekarze nie są najlepsi w informowaniu pacjenta, co mu dolega, dlaczego i co dalej... ciężko mi wyciągnąć czasami od nich jakieś info, pomimo pytań, albo brak czasu, albo czymś mnie zbywają...no i tak się dowiaduję na raty, a zanim się dowiem, zdążę się zdołować...i tylko powtarzają, że mam się nie denerwować, farsa jakaś :-)
jestem przerażona tym, że w każdej chwili młody może się urodzić, przecież jeszcze tyle czasu miało być.... tym bardziej, że jak słyszałam pierwsze forumowe dziecię już na świecie :-) nie doczytałam jeszcze wieści, louise mi przekazała - dzięki! i wielkie gratki perła!!!!! mam nadzieję, że obie czujecie się dobrze!!!
no i wracam do lektury forum :-)