PRZEPRASZAM NIANIU :angel: ALE jAGÓDKA ZADECYDOWAŁA ZA MNIE. MÓJ PRZEPIS NA ODEJSCIE WOD TO TRZY JAJKA NA MIĘKKO I TRZY KANAPKI NA SNIADANIE ;D ;D ;D
Moze krotko o porodzie. był lekki, o 10.30 odeszły mi wody, o 12.30 dobilismy do szpitala, poczekalismy pól godz. na pojedyncza sale porodowa (nazywała sie wiśniowa) o 16 pojawiły mi sie pierwsze skurcze takie jak przy okresie, od kregosłupa i w dole brzucha, o 17 byłam w wannie, maz między skurczami czytał wprost a ja przysypiałam. rozwarcie szło szybko. o godz. 19 zmieniły sie położne i okazało się ze dyzur ma co do której miałam watpliwosci, znajoma mojej bratowej. myliłam sie co do niej, pieknie poprowadziła końcówkę. urodziłam w wodzie, bez pekniecia, naciecia ani znieczulenia, nie było potrzebne, dwa razy zyciu miłam mocniejszy ból migrenowy głowy niz ten bół w czasie porodu. O 20.05 wyciągnełam jagodkę z siebie, bo jak była w połowie to położna kazała mi chwycic i wyciągnąc. To jest niewarygodne ale nie mam nawet obtarcia pochwy, jedyna rana to macicy po łozysku.
z wanny wstałam i razem z jagoda w ramionach przeszłam z wanny na łożko a tam dopiero urodziłam łożysko i mąż odciął pepowinę. potem lezałysmy dwie godzinki skóra do skóry i jagoda jadła swoje pierwsze mleczko ;D. potem maz poszedł z jagoda na mierzenie i wazenie a ja wzięłam prysznic. Moge tylko kazdej zyczyc tak lekkiego porodu jak ja miałam i tak dobrej położnej która zrobiła wszystko zebym nie pekła.