Maniu u nas jest tak:
Rodzice zaczeli budowac dom... i w trakcie budowy zdecydowaliśmy się mieszkać razem z nimi - zmieniliśmy projekt domu i dom jednorodzinny stał sie domem dla nas wszystkich.... rodzice mają parter, a my poddasze.... są to dwa oddzielne mieszkania z klatką schodową.
Moi rodzice nie maja gustu - totalnie... w holu ściany są zrobione do połowy z piaskowca, od połowy z paneli ściennych, a sufit jest z drewna, w salonie dwie ściany są w stylu góralskim takie wypukle belki i drewniana podłoga z dębu ale tylko do połowy... druga połowa też jest z drewna ale juz sosnowego - podłoga w jednym pomieszczeniu jest dwukolorowa... z holu do salonu wchodzi jeszcze jedna podłoga z terakoty.... i podłoga z kuchni też wchodzi do salonu... z jeszcze innej terakoty.... z kominek Maja z marmuru jak w jakimś palacyku rodem z Dynastii, sufity też są różnokolorowe.... to wszystko wygląda... pstrokato i jak ktos przychodzi to jest zaszokowany... :-) oczywiście najważniejsze jest to, że im się podoba i tego nikt nie kwestionuje....
Ale oni czesto kwestionują to, co podoba się nam... i tak po tygodniu nieobecności na poddaszu okazało się, że mamy już drewniany sufit!!!!!!! omal zawału nie dostaliśmy.... jedynym ratunkiem było pomalowac ten sufit na ciemny brąz... aby ocieplić mieszkanie i je troszkę zmniejszyć.... Rodzice byli chorzy od samej myśli o brązowym ciemnym suficie... ( a ldczego nei biały)
ściany mamy waniliowe... no i ten drewniany sufit ciągnie się od holu przez salon i jadalnie... teraz po pomalowaniu na ciemny brąz wygląda czarująco - i te waniliowe ściany :-) super...kominek planujemy zrobić sobie z cegły klinkierowej ciemnobrązowej aby wszystko się ładnie skomponowało.... terakota jest taka sama w holu, salonie, jadalni i kuchni... podpalano - ceglana, ma różne wybrzuszenia i wygląda jak taka podstarzała i troszkę zdarta :-)
Łazienkowa glazura i terakota ... imitują jany i ciemny len... przecudne :-) a glazura w kuchni jest kawa z mleczkiem :-)
wszysztko jest jakoś tak ze sobą zgrane :-)
Ale rodzice nie raz nas zaskoczyli.... jak przychodziliśmy na nasze poddasze a tam zostało coś już zrobione (czytaj spieprzone) :-)
No nic nawet nie mozna było sie oficjalnie wściekać... tylko być wdziecznym... ale chwilami mieliśmy naprawde dość...
Męża rodzice są zupełnie inni... oni pomagają nie pytając i nie stawiają warunków :-)
Ale sie rozpisałam :-)