jeszcze tylko krotko napisze, że mam straszny cyrk z remontem. Przeprowadzka jutrzejsza stoi pod znakiem zapytania. Koleś od remontu nawala na każdym kroku. Juz pomalowal mieszkanie, po czym zaczyna pruc sciany, bo mu sie przypomnialo że elektryki nie poprzenosil. I zaczyna jakąś sciankę działową stawiac, którą bedzie gipsowal i gładził, czyli wyprodukuje kurz na całą pomalowaną chałupę. Notorycznie zalewa sąsiadów, którzy już mają zdewastowany sufit w łazience. A na dodatek... u tych sąsiadów piętro niżej jest dziecko które ma.... 4 tygodnie
I oni musieli żyć z tym naszym remontem nad głową (a prulismy wszystko ostro, dodam że mieszkanie w wielkiej płycie, na której ekipa popaliła sobie sprzęt).
Stosunki sąsiedzkie mam więc ustawione już na wstępie