Ona to ma Majkę od święta, bo się nie prosi o to bym ja na dół dała (i całe szczęście). Teściu częściej ją bierze bo tak z trzy razy w tygodniu na godzinkę, ale właśnie jak juz wezmą to nie pobawią się z nią choćby na kolanach, tylko ją noszą, albo jak teściowa - wozi ja po domu wózkiem.
Ostatnio jak była ta koleżanka z tym chłopczykiem małym to ta przyleciała i odrazu go na rece (wow jaka to ona wspaniała dla dzieci) i zaczęłą go całowac. Niewiem, ale ja bym się troche wkurzyła, że jakaś obca baba całuje mi tak dziecko. No i mówi do mnie i do koleżanki, ze my do pracy mamy isc a ona bedzie nam nianczyc. Ha dobre jak dwa razy zostawiłam Majkę jej na dłużej to skończyło się tym, że dziecko głodowało.
No i jeszcze wam napiszę, dla mnie to niewyobrażalne i niewybaczalne, duzo przez to straciła w moich oczach.
Gdy jej matka przed śmiercią chorowała i ta musiała jeżdzić do niej przy niej pomagac na parę godzin, to jak od niej wracała to mówiła, niech ona już umiera, bo mam dosyc tam jezdzenia. A jest na rencie i nie ma zadnych obowiązkow, jezdzi tylko sobie po wiochach w celach rekreacyjnych i robienia zakupow, jakby tu sklepow nie było. Dla mnie te słowa to okropność!!!
Jak zdechł pies to płakała dwa tygodnie, a jak jej mama to ani łza nie spadła jej z oczu.,
I nie wiem ale zraziła mnie tym do siebie na maksa i na pewno tak jak dawniej midzy nami juz nie bedzie. A powiem , ze było bardzo przyacielsko, ja jestem bardzo otwarta i dużo przed nią się otwierałam i gadałam przy herbatce, czego od swoich dzieci nie ma, bo stosunki z nimi ma raczej chłodne.
No i tyle bo juz zanudzam was.