Cześć dziewczyny,
Jak tam radzicie sobie z upałami? Mi jest ciężko - cała się kleje, a dzieci nie pozwalają siedzieć w domu.
Co do porodu - u mnie już coraz bliżej. W poniedziałek wizyta u gin i skierowanie na szpital. Tym razem nie dam sie wypchnąć, bo jak byłam w czwartek to myślałam, że mnie coś trafi.
Pojechałam na Sor po telefonicznej konsultacji ze swoją gin. O 3 w nocy obudził mnie ból lędźwi i brzucha na wysokości pępka. Myślałam że umrę z bólu, tyle że nie były to skurcze, a jednostajny ból. Na Sor KTG i tętno małej cały czas wysokie, ale lekarka zdecydowała o pobraniu badań, mimo że ledwo 3 dni wcześniej skonczyłam antybiotyk.
No i wyszło. 16500 bakterii. Jeszcze chwila i poszloby na nerki albo do dziecka. Dostałam kolejny antybiotyk i won do domu. Ale żeby zostawić i wreszcie wywołać to nie - weekend idzie, to nie potrzeba im pacjentek. I mimo tak silnego zakażenia, mimo cukrzycy, której coraz bardziej nie ogarniam, mimo cholestazy, i tego ze ciąża donoszona a cora ma 4 kg, gin z Sor stwierdziła, że tu żadnego wywoływania nie będzie. A KTG wg niej było dobre, mimo wysokiego tętna. Masakra, na jakich lekarzy można trafić...
I aż sie boję na kogo trafię przy porodzie, bo coraz więcej idiotow pracuje w szpitalach.