no właśnie ja tu nawet znajomych nie mam... wszyscy co najmniej kilkadziesiąt km dalej, i z różnymi problemami mobilnościowymi... ale to prawda, pocieszające, że jeszcze niecałe 4 miesiące...
szykuję wyprawkę, ale nawet szycie jakoś opornie mi idzie.... ale cieszę się, że mnie rozumiesz...
próbuję myśleć pozytywnie, tylko ostatnio nie wychodzi...
no tak, warunki jakie są, żeby było taniej, bo budowa... a budowa ciągnie się od 4 lat, więc też już jestem nią zmęczona, choć to "ostatnia prosta"... ale gdyby to było moje mieszkanie, to... oj, ściany by leciały, a już na pewno kafle w łazience (te, które same jeszcze nie spadły..), z kuchni w ogóle wszystko by wyleciało, itd... pocieszam się, że będziemy na swoim, ale i tak powoli idzie, bo zimno, bo O musi w pracy zostać, itd...
no, trochę więcej niż 3, ale fakt, że za 3 to już będę się turlać jedną nogą na porodówce (tylko mam nadzieję, że już po przeprowadzce...)
Dziękuję dziewczyny.... :*
domyślam się, że spory udział mają w tym hormony, i że muszę jakoś przetrwać, ale... cieszę się, że was mam :*