Karolina00
Moi dwaj mężczyżni...
- Dołączył(a)
- 25 Maj 2008
- Postów
- 347
Cześć,
postanowiłam podzielić się swoją historią.
Mam wkładkę hormonalną Levosert od 4,5 roku.
Wszystko było w jak najlepszym porządku, coroczna kontrola u gina z cytologią (ostatnia w lipcu tego roku).
25.09., kiedy byłam dokładnie w połowie cyklu dostałam dosyć mocnego bólu brzucha i zaczęłam dość mocno plamić. 27.09. wizyta u gina, USG, nic nie widzi, mówi, że być może przenosiłam pęcherzyk Graafa i pękł pod wpływem stresu, którego miałam sporo. Ogólnie wszystko w porządku. Nie czułam się uspokojona, bo znam swoje ciało.
Mijały dni, a ja raz plamiłam, raz nie. Brzuch raz bolał, raz nie. Zaczęłam czuć jakby spuchniętą macicę, a piersi stały się tkliwe. Kiedy ból zaczął mi promieniować do lewej piersi, byłam niemal pewna, że jestem w ciąży pozamacicznej. W ub. weekend zrobiłam dwa testy ciążowe, obydwa pozytywne. Od razu w poniedziałek poszłam do innego gina, potwierdził, że widzi coś na USG na lewym jajowodzie i skierował mnie od razu do szpitala. Dopytał mnie kilka razy czy aby na pewno mam Levosert, bo to 2 przypadek w jego karierze z ciążą pozamaciczną z tą wkładką.
W szpitalu od razu zmierzyli mi beta hcg, które okazało się być wywalone w kosmos- 9000.
Wczoraj przeszłam zabieg usunięcia laparoskopowo c.p. razem z lewym jajowodem.
Beta hcg spada, więc jest szansa, że jutro wyjdę do domu. Czuję się dobrze, chodzę, nie biorę leków przeciwbólowych.
Od pojawienia się objawów do zabiegu minęły 3 tygodnie, więc niedługo, jednak z perspektywy czasu żałuję, że wcześniej nie zrobiłam bety lub chociaż testu ciążowego.
Lekarze określili wiek ciąży jako 6-7 tydzień, więc 3 tyg. temu mój lekarz mógł nie widzieć jej na USG, ale mógł skierować mnie na betę.
Każda z nas zna najlepiej swój organizm, dlatego reagujmy na bieżąco, kiedy czujemy, że jest coś nie tak.
Pozdrawiam Was serdecznie.
postanowiłam podzielić się swoją historią.
Mam wkładkę hormonalną Levosert od 4,5 roku.
Wszystko było w jak najlepszym porządku, coroczna kontrola u gina z cytologią (ostatnia w lipcu tego roku).
25.09., kiedy byłam dokładnie w połowie cyklu dostałam dosyć mocnego bólu brzucha i zaczęłam dość mocno plamić. 27.09. wizyta u gina, USG, nic nie widzi, mówi, że być może przenosiłam pęcherzyk Graafa i pękł pod wpływem stresu, którego miałam sporo. Ogólnie wszystko w porządku. Nie czułam się uspokojona, bo znam swoje ciało.
Mijały dni, a ja raz plamiłam, raz nie. Brzuch raz bolał, raz nie. Zaczęłam czuć jakby spuchniętą macicę, a piersi stały się tkliwe. Kiedy ból zaczął mi promieniować do lewej piersi, byłam niemal pewna, że jestem w ciąży pozamacicznej. W ub. weekend zrobiłam dwa testy ciążowe, obydwa pozytywne. Od razu w poniedziałek poszłam do innego gina, potwierdził, że widzi coś na USG na lewym jajowodzie i skierował mnie od razu do szpitala. Dopytał mnie kilka razy czy aby na pewno mam Levosert, bo to 2 przypadek w jego karierze z ciążą pozamaciczną z tą wkładką.
W szpitalu od razu zmierzyli mi beta hcg, które okazało się być wywalone w kosmos- 9000.
Wczoraj przeszłam zabieg usunięcia laparoskopowo c.p. razem z lewym jajowodem.
Beta hcg spada, więc jest szansa, że jutro wyjdę do domu. Czuję się dobrze, chodzę, nie biorę leków przeciwbólowych.
Od pojawienia się objawów do zabiegu minęły 3 tygodnie, więc niedługo, jednak z perspektywy czasu żałuję, że wcześniej nie zrobiłam bety lub chociaż testu ciążowego.
Lekarze określili wiek ciąży jako 6-7 tydzień, więc 3 tyg. temu mój lekarz mógł nie widzieć jej na USG, ale mógł skierować mnie na betę.
Każda z nas zna najlepiej swój organizm, dlatego reagujmy na bieżąco, kiedy czujemy, że jest coś nie tak.
Pozdrawiam Was serdecznie.