MamaMałgosi
Zaciekawiona BB
- Dołączył(a)
- 4 Listopad 2007
- Postów
- 41
Wiem... :-(
Wiesz, pamiętam z intensywnej terapii takie małe wcześniaczki, do których nikt nie przychodził. Rodzice się wystraszyli tego, co mówili lekarze (którzy zawsze przedstawiają ten najbardziej czarny scenariusz), "niedorobione" dzieci nie spełniały ich oczekiwań... No i je zostawiali, nie przychodzili, nie mówili do nich, udawali, że nie istnieją. Twoje maluszki mają wielkie szczęście, że mają Cię na świecie, i mam nadzieję, że to im da jeszcze troszkę sił do walki.
Dzieci są takie silne, tak bardzo chcą życ, a jak już przeżyją, pra do normalnego rozwoju... Moja mała była większa, ale popatrz, jak świetnie sobie radzi dziecko MamyJulci. Dzieci moich znajomych, rodziców dwóch skrajnych wcześniaczków, czekała wprawdzie stymulacja rozwoju, ale teraz nie powiedziałabyś, że mają taki ciężki start. Wszystko, prawie wszystko da się odrobić. Nawet te straszne wylewy, których się najbardziej boimy. Małgosia miała duże wylewy do obu komór, i byłam załamana, bo myślałam, ze będzie porażona, byc może niedorozwinięta. Zadzwoniła wtedy znajoma znajomych, neurolożka dziecięca, której nawet nie znałam, ale której opowiedzieli moją historię, i powiedziała, że mózg dziecka to jest cud, że się fantastycznie regeneruje, a przed 8 miesiącem życia płodowego w ogóle jest tak plastyczny, że jak nawet jakiś kawałek ulegnie zniszczeniu, to dany ośrodek tworzy się od nowa obok. Że widziała za wcześnie urodzone dzieci, które nie miały prawa mówić czy widzieć, bo te fragmenty mózgu miały uszkodzone, a mówiły i widziały...
Pamiętam też lekarkę dyżurną na OIOMie, która mi opowiedziała, jak kiedyś 8 godzin reanimowała bardzo małego wcześniaka, rekordowo małego, jak na te czasy, sama sobie plując w brodę, że przecież po takiej reanimacji będzie miał sieczkę z mózgu, że po co ona to robi... Oddała dziecko rodzicom w przekonaniu, że będzie "warzywkiem" i że tych ludzi unieszczęśliwiła. 18 lat później to dziecko przyszło się pochwalić, że właśnie zdało maturę i dostało się na wymarzone studia medyczne...
Chciałabym Cię pocieszyć, że będzie dobrze, ale wiesz, jak jest. Moge tylko powiedzieć, że mam ogromną nadzieję, że się uda, że za kilka miesięcy będziesz tulić dwójkę zdrowych ślicznych dzieci, a za kilka lat nie będziesz już prawie pamiętać, że mieliście taki trudny start...
A jak sobie radzisz z laktacją? Zdecydowałaś się odciągać, czy karmić pożywką dla wcześniaków?
Wiesz, pamiętam z intensywnej terapii takie małe wcześniaczki, do których nikt nie przychodził. Rodzice się wystraszyli tego, co mówili lekarze (którzy zawsze przedstawiają ten najbardziej czarny scenariusz), "niedorobione" dzieci nie spełniały ich oczekiwań... No i je zostawiali, nie przychodzili, nie mówili do nich, udawali, że nie istnieją. Twoje maluszki mają wielkie szczęście, że mają Cię na świecie, i mam nadzieję, że to im da jeszcze troszkę sił do walki.
Dzieci są takie silne, tak bardzo chcą życ, a jak już przeżyją, pra do normalnego rozwoju... Moja mała była większa, ale popatrz, jak świetnie sobie radzi dziecko MamyJulci. Dzieci moich znajomych, rodziców dwóch skrajnych wcześniaczków, czekała wprawdzie stymulacja rozwoju, ale teraz nie powiedziałabyś, że mają taki ciężki start. Wszystko, prawie wszystko da się odrobić. Nawet te straszne wylewy, których się najbardziej boimy. Małgosia miała duże wylewy do obu komór, i byłam załamana, bo myślałam, ze będzie porażona, byc może niedorozwinięta. Zadzwoniła wtedy znajoma znajomych, neurolożka dziecięca, której nawet nie znałam, ale której opowiedzieli moją historię, i powiedziała, że mózg dziecka to jest cud, że się fantastycznie regeneruje, a przed 8 miesiącem życia płodowego w ogóle jest tak plastyczny, że jak nawet jakiś kawałek ulegnie zniszczeniu, to dany ośrodek tworzy się od nowa obok. Że widziała za wcześnie urodzone dzieci, które nie miały prawa mówić czy widzieć, bo te fragmenty mózgu miały uszkodzone, a mówiły i widziały...
Pamiętam też lekarkę dyżurną na OIOMie, która mi opowiedziała, jak kiedyś 8 godzin reanimowała bardzo małego wcześniaka, rekordowo małego, jak na te czasy, sama sobie plując w brodę, że przecież po takiej reanimacji będzie miał sieczkę z mózgu, że po co ona to robi... Oddała dziecko rodzicom w przekonaniu, że będzie "warzywkiem" i że tych ludzi unieszczęśliwiła. 18 lat później to dziecko przyszło się pochwalić, że właśnie zdało maturę i dostało się na wymarzone studia medyczne...
Chciałabym Cię pocieszyć, że będzie dobrze, ale wiesz, jak jest. Moge tylko powiedzieć, że mam ogromną nadzieję, że się uda, że za kilka miesięcy będziesz tulić dwójkę zdrowych ślicznych dzieci, a za kilka lat nie będziesz już prawie pamiętać, że mieliście taki trudny start...
A jak sobie radzisz z laktacją? Zdecydowałaś się odciągać, czy karmić pożywką dla wcześniaków?