Odpowiadając na Wasze pytania w tej przychodni lekarz wszystkim ciężarnym wystawia L4 leżące i przypuszczam, że to taki jego dupochron przed ZUS. Wiadomo, że jak sprawdzą taką pacjentkę, a jej nie ma to ona ma przegwizdane nie lekarz, jeżeli sprawdzą chodzącą lub wezwą na komisję to pewnie lekarz musi się tłumaczyć dlaczego pacjentka nie może pracować a może wychodzić itd. Pani w rejestracji powiedziała, że zaczęli tak wystawiać bo pacjentki na L4 na wczasy jeździły, a potem wrzucały zdjęcia na FB. Wracając do tematu "ciąża wysokiego ryzyka" to powtarzam lekarz absolutnie na to L4 nie naciskał, a zapytał czy czuję się na siłach pracować. Bagatelizował całą sytuację śmiejąc się, że może będą bliźniaki albo trojaczki, a mnie nazwał panikarą. Powiedział, że macica nie pęka nagle i takie rzeczy widać wcześniej. Owszem kazał się oszczędzać, nie dźwigać, nie myć okien i takie tam, ale sam powiedział, że spacery jak najbardziej wskazane dla zdrowia psychicznego więc nie wiem jak to się ma do tego L4. Nie wytłumaczył kompletnie skąd jego stwierdzenie po poprzedniej ciąży, że czwartej nie przeżyję. Tłumaczył, że już nie pamięta. Miałam ze sobą poprzedni wypis, ale nie chciał przeczytać. Na wypisie poza informacją o masywnych zrostach żadnych niepokojących informacji nie widzę, a z tego co kojarzę to chyba te zrosty wycinali i dlatego szycie trwało dość długo. Jak byłam w trzeciej ciąży też rzucił hasło, że pewnie trzeba będzie podczas CC macicę wyciąć, a później już o tym wycinaniu zapomniał. Zdaję sobie doskonale sprawę, że ciąża jest wysokiego ryzyka, ale póki nie ma jednoznacznych wskazań do leżenia typu skracająca się szyjka np. lub rozchodząca blizna nie dajmy się zwariować. A konieczność leżenia tylko dlatego żeby ktoś w razie czegoś miał spokój po prostu mnie wkur.... Jesteśmy ludźmi czy paragrafami w przepisach. Odnośnie zarzutów dotyczących braku organizacji z dziećmi. My też oboje z mężem pracujemy i mieliśmy wszystko świetnie ogarnięte. Rano do najmłodszej córki 3-letniej autobusem przyjeżdżała babcia, a ja zabierałam średnią córkę lat 10 i syna lat 15. Zawoziłam córkę do podstawówki, która jest około 2,5 km od nas, wracałam (moja praca i szkoła syna w przeciwnym kierunku)i jechałam z synem do jego szkoły średniej, to już nie był problem bo chodzi do szkoły w miejscowości, w której pracuję i ja później do pracy. Syn wracał już autobusem, a córkę ze świetlicy odbierałam po pracy ja lub mąż. Córka ma lat 10 i jak mieszkaliśmy w blokach chodziła do szkoły i wracała sama, teraz jak ja to nazywam mieszkamy na zadupiu i musiałaby iść 2,5 km poboczem przy drodze krajowej część tej drogi. Przystanek owszem jest niedaleko, ale z uwagi na to, że cała sytuacja wyniknęła dość nagle, a córka nigdy autobusem do szkoły nie jechała boi się, że nie będzie wiedziała gdzie wysiąść. W efekcie pewnie będzie autobusem jeździć, ale póki co się ruszyć nie mogę żeby jej pokazać. W pobliżu nie mieszka nikt chodzący z córką do szkoły same starsze babcie i dziadki. Wszystko nam się rypnelo ponieważ babcia jak się dowiedziała o ciąży w dość niecenzuralny sposób określiła całą sytuację i moją osobę i się obraziła. Mąż ten tydzień w jednej pracy 6-13 i w drugiej 14-22. To oczywiście wyjątkowy tydzień i nie zawsze tak jest akurat tak się paskudnie złożyło. Rozpisałam się strasznie pewnie nikt nie będzie miał czasu ani chęci tego czytać. Generalnie temat zaczęłam od tego czy takie leżące L4 to teraz standart a rozpętałam dość szeroką dyskusję. Pozdrawiam wszystkie obecne i przyszłe mamy i już kończę swój elaborat.