no my tu sami wiec ani tesciowa ani moja mama nic nie mowia - sa daleko i na ich pomoc też liczyć nie moge... maz mnie jakos specjalnie nie rozpieszcza, córka w ogóle nie daje taryfy ulgowej... kregoslup mnie boli, ale co poradzić taki urok ciązy i zajmowanie sie jednocześnie 20miesieczną córeczką, która nierzadko chce sie potulić a wazy 15kg wiec jest co podnieść... ale zasadniczo to nie narzekam, bo i nie mam komu, ani czasu na to by marudzić bo tyle jest zajęc przy dziecku i w domu... wieczorem padam i zasypiam w 5 minut i tak dzien za dniem mija...
Jeszcze jedno... ja wiem ze ciąża to magiczny okres...wiele z nas jest po kilku stratach, z zagrozoną ciążą...wiele z nas ma rozna dolegliwosci...bole, zmiany nastroju...i ja wiem ze potrzebujemy facetow najbardziej na swiecie ale same pomyslcie, co facet ma z ciązy?? nam przynajmiej dziecko funduje kopniaczki, czujemy w sobie cos magicznego, czego facet nigdy nie poczuje...sa jakies pozytywne aspekty ciaży..a facet niestety tylko ciagle słyszy jak mnie cos boli, rzygac mi sie chce, przynies, podaj, pozamiataj, zjadłabym to albo moze to ...ja wiem ze ciąża to nasza wspolna decyzja, wiec przezywajmy ja razem, złe i dobre strony...:-) i to nie jest tak ze ja ich bronie, poprostu kilka razy postawiłam sie w sytuacji mojego męża i poczułam sie bardzo zle....dle z drugiej strony nie wiem jak to jest u was....wiec to tylko takie moje przemyslenia :-)
My też sami, obie rodziny daleko, zdani tylko na siebie. Ja pracuję i bynajmniej nie jestem na taryfie ulgowej - większość obowiązków domowych, pranie, prasowanie, sprzątanie, opieka nad dzieckiem, jeszcze praca, więc prowadzę aktywny tryb życia i nie mam czasu na drzemki w ciągu dnia, raczej nie wyręczam się moim mężem. Dlatego też mojemu mężowi nie daję się jakoś we znaki humorami, zachciankami, bo takowych nie mam. W poprzedniej ciąży nie kazałam traktować siebie jak "jajko" i teraz też nie zamierzam.
To nieprawda, że mąż nie czuje kopniaków, mój syn nie raz przyłozył mu w łóżku w nerki, że sam poczuł
![śmiech :-D :-D](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/laugh.gif)
. A co do picia tatusiów, każdy tatuś jest inny, jeden ma umiar, drugi nie i powiem wam jedno, jakby mój mąż w pierwszy wieczór po porodzie tak zapił z kolegami, że zostałabym sama cierpiąca w szpitalu zdana na siebie, to ja bardzo dziękuję (na szczęście ja nie muszę się o to martwić).
Maran-tha mój synek ma 40 m-cy a tez waży 15 kg
![śmiech :-D :-D](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/laugh.gif)
Też lubi sie potulić, ale na szczęście wie, że mamusia go nie nosi na rękach, bo ma siostrzyczkę w brzuszku
A co do "genetyczności", moja mama dzieci rodziła ponad 20 i 12 godz, moja siostra 16 godz. obie pod oxy, a ja obudziłam się w domu z ogromnym bólem i odejściem wód o 3:10 (skurcze co 4-5 min), a synek o 5:10 był na świecie. Za to byłam nacinana i strasznie popekałam, że przez godzine byłam szyta, niestety w szyjce nie da się znieczulić, więc szycie jak na zywca, koszmarek, darłam sie zamiast przy porodzie :-) A szew z naciecia czułam jeszcze prawie rok.
Dlatego ja samego porodu się teraz nie boję (jak mama krysiaczka - niecała godzina w szpitalu da się wytrzymać) tylko tego czasu po. Okropnie pamiętam dochodzenie do siebie, pierwszą noc, kiedy dostałam takich bolesci (pozszywane popękane żylaki), że mnie na operacje już prawie chcieli brać, a to był poród SN, wszyscy mówią, ze po cc jest gorzej więc to mnie trochę przeraża, choćby to, ze ja na brzuszku miałam troszeczkę tłuszczyku, więc więcej warstw do zagojenia.