Padam na pysk. Nie spałam dziś pół nocy tak mnie moje dziecko wystraszyło. Przysypiałam, kiedy poczułam obok jakieś nerwowe ruchy, patrzę, a Krzyś próbuje złapać oddech jak ryba wyrzucona na brzeg. Chyba mu się ulało i się zakrztusił. Dopiero jak go podniosłam i ucisnęłam przeponę złapał oddech. Wzięłam go na przewijak od przewinięcia, a on znowu to samo i zaczął sprawiać wrażenie jakby miał stracić przytomność. Podniosłam go i nic. Dopiero złapałam go od tyłu i ucisnęłam mocno przeponę - zaczął oddychać i się rozpłakał. Trzymałam go jeszcze dłuższą chwilę w pionowej pozycji, ulało mu się jeszcze mega na mnie. Położyłam go do łóżka, ale nie mogłam zasnąć, bo jeszcze łapał króciutkie bezdechy. Nie wiem co to było. Dopiero około 3.30 oddech mu się uregulował i zasnęłam. Ale co się strachu najadłam to moje.
A co do tortu, to za chwilę ma przyjechać do mnie siostra i będziemy sprawdzać, czy jest jadalny Jest zrobiony z warstw ciasta biszkoptowego i makowego z kremem kawowym i waniliowym z płatkami migdałowymi. Przepis mój autorski i zawsze wychodził dobry, ale sto lat go nie robiłam, więc stwierdziłam, że lepiej zrobię próbny
A co do tortu, to za chwilę ma przyjechać do mnie siostra i będziemy sprawdzać, czy jest jadalny Jest zrobiony z warstw ciasta biszkoptowego i makowego z kremem kawowym i waniliowym z płatkami migdałowymi. Przepis mój autorski i zawsze wychodził dobry, ale sto lat go nie robiłam, więc stwierdziłam, że lepiej zrobię próbny