Pytanie do dziewczyn mocno objawowych, tych z najstarszą ciąża w tym wątku - czy w okolicach ósmego tygodnia mdłości Wam trochę przeszły? Pytam, bo dziś mi się zaczął dziewiąty tydzień, a od kilku dni mdłości trochę straciły na intensywności. Lekarz wspominał, że "to powoli będzie mijać" ale czytałam że dziewiąty tydzień jest podobno najgorszy, a u mnie jakby powoli, powooooli mdłości już odpuszczały. Z drugiej strony zawroty głowy coraz ciekawsze, dziś mnie mąż zbierał z parkingu jak upadłam, całe szczęście zdążył mnie złapać w ostatniej chwili i upadek amortyzowany był. Wcześniej na zakupach musiałam siedzieć gdzieś na jakims kuciupku półki, bo w głowie helikopter.
Jutro mam USG, trochę się łamię czy nie powiedzieć jednak młodej o ciąży jeśli wszystko będzie ok. Chciałam poczekać do końca pierwszego trymestru, żeby w razie czego nie przechodziła drugi raz straty (poroniłam jak miała 4 lata, wie o tym, do dziś żałuję ze jej tak wcześnie powiedzieliśmy), ale widzę że zaczyna się o mnie bać. I się waham, bo powtarzam jej codziennie że to nie choroba tylko dolegliwości które miną za kilka tygodni, ze byłam u lekarza i powiedział ze nie ma się zupełnie czym martwić, ale dziś na mnie z takim przerażeniem spojrzala jak zasłabłam na parkingu, że już sama nie wiem. Zapytała później kiedy w końcu przestanę być chora i strasznie dużo się przytulała. Oczywiście powtórzyłam mantrę "za kilka tygodni mi minie", ale boję się ze wkręciła sobie, ze jestem śmiertelnie chora i jej nie chcemy jej o tym powiedzieć. I tak źle i tak niedobrze :/