Dziewczyny, nie wiem jak to napisać. Byłam na badaniu w poniedziałek, ginekolog powiedział, ze ciąża wg usg jest młodsza o tydzień i kazał mi przyjść na dodatkowe badania do poradni szpitalnej. Powinien już być zarodek, a jest pęcherzyk z ciałkiem żółtym. Dzisiaj byłam rano w tej poradni, kolejne badanie usg. Pan doktor twierdzi, ze widać „niewyraźnie”, już nic nie mówił o ciałku żółtym czy sercu, tylko skierował mnie na betę dzisiaj i powtórka w piątek + kolejne badanie w szpitalu w poniedziałek. Pytałam o szansę, to odpowiedział, ze nie może mi dać gwarancji. Wiadomo, ze potem ryczałam i teraz tez mi się chce, ale muszę trzymać fason w pracy. Jestem dobrze nastawiona, wiem, ze jeśli nie teraz to następnym razem się uda. Jednakże, aktualnie ryzyko niepowodzenia to jakieś 50%. Jako ekonomista zawsze mam wszystko podliczone. Czy ktoś tak miał? Szukałam informacji na forum, ale tez były takie pol na pol, niektóre dziewczyny zobaczyły zarodek po tygodniu, niektóre miały skierowanie na łyżeczkowanie. Czekam na wyniki, ale z ciężkim sercem. Pozdrowienia dla was.