O matko, serduszka moje! Przepraszam!
W żaden sposób nie chciałam Was urazić!
Rany Julek! Ale się porobiło!
No ale zadarłam z Mujer, to musi kosztować
laseczki, ja doskonale rozumiem, że podejście do tematu zmienia się pod wpływem sytuacji - np. długo się staraliśmy, więc teraz mi to obojętne - rozumiem!
sama opisałam, jak moje podejście zmieniło się w ciągu jednego dnia i jak w zasadzie (o głupia!) 2 razy bolałam bez powodu!
nie chodzi mi też o to, że każdy musi chcieć różne płcie - ja w zasadzie mogłabym mieć same córki byle nie samych synów - pogodziłabym się z tym, ale jakoś tak brakowałoby mi czegoś, gdybym nie miała chociaż jednej córki i nie kryję tego
problem polega na tym, co się dzieje, gdy to powiem głośno - jakiś taki ostracyzm od razu, strach się bać
chodzi mi, że ludzie często negują swoje zachcianki w tym temacie.. wypierają je i patrzą wyniośle na osoby, które głośno przyznają się, że coś by tam chcieli..
a czy można za to kogoś, kurcze, winić?
ja wiem, że każda skrajność jest zła i brak radości z dziecka z racji tego, że ma nie taką płeć to tragedia.. ale co jeśli ktoś po prostu to tak przeżywa? zabić go, czy co? powiedzieć mu: niech Cię nie boli tam, gdzie Cię boli, bo ja mówię, że to nierozsądne
no sorry też
ok, rozumiem, że wielu z Was to w określonych ciążach generalnie było obojętne..
może tylko ja szczegółowo analizuję swoje odruchy i wyciągam z tego zbyt daleko idące wnioski, bo jak się okazało finalnie - mi też w tej ciąży płeć była obojętna.. obydwie opcje okazały się super atrakcyjne i z każdą musiałam się w jakiś tam sposób pogodzić tracąc drugą
może takie skrajne nieporozumienie i niedoczytanie niuansów wynika z wzajemnej niechęci..
mam wrażenie, że gdy ja powiem "wolę dziewczynki" to spotkam niechęć niektórych osób, którym faktycznie (z różnych względów) jest obojętne
natomiast jeśli ktoś mi powie ostentacyjnie "mi to w każdej ciąży było absolutnie obojętne" to to też spotka się z niechęcią osób takich, jak ja.. bo co? kochałabym 3 synów.. oczywiście, że tak.. ale czy moja hmm zachcianka czyni mnie złą? gorszą? jestem gorsza, bo pragnę córki i się przyznaję?
nie wiem nawet jak to podsumować.. nie wiem, czy mówimy o tym samym..
ja mówię o instynktach i tych chwilowych odruchach, które ma się za raz po informacji.. nie o generalnym podejściu do sprawy.. jeśli niektóre z Was nawet przez ułamek sekundy nie miały takiego odruchu (przypływu radości lub ukłucia zawodu, że to to albo nie to - bez względu na to, jak finalnie poukładałyście to sobie w głowie i z czego finalnie się cieszyłyście) to ok.. na prawdę ciężko mi w to uwierzyć (możliwe, że jestem człowiekiem ograniczonym albo małej wiary albo zwyczajnie się mylę), ale ok - jeśli nie miałyście tego nigdy to jest to dla mnie jakieś nowum..
bo na prawdę mocno to analizuję u siebie o sporo dziewczyn rodzi dzieci teraz wokół i one na ogół mówią o tym w kuluarach, w zaufaniu otwarcie albo zwyczajnie po nich widać przynajmniej na początku, a to, że potem jakoś się wszystko układa i niezależnie od zachcianek dbamy o rodzinę i lecimy do przodu to jakaś tam w moim otoczeniu norma
nom
mi się ta dyskusja podoba, ale jak chcecie kończyć to ok