Witam,
już oficjalnie wyszłyśmy z grona tzw. matek I kwartału... tylko czy nam to coś da, okaże się dopiero we wrześniu
u nas bez zmian - Gosia mnie zlewa, i w ogóle przestała się interesować dzidziusiem w brzuchu... ale nadal czuję aktywność maluszka, jak gdzieś tam przez przypadek Gosiolek zaćwierka
M wrócił ze szkolenia.... zadowolony, rozbawiony, mówi, że potrzebne mu było takie "zresetowanie się". No niech mu będzie...;-) Jutro przyjeżdża nas odwiedzić
Felidae ja znam gęś i szczerze nie cierpię... mój M ma powiedziane, że jeszcze raz przytarga, to mu tą gęsią przywalę

Moje główne zarzuty do gęsi - jest wielka (czasami uda sie kupić porcje typu udka), niesamowicie tłusta i bardzo łatwo sobie ten tłuszcz rozlać w piekarniku, najlepiej go po kilka razy wylewać, do tego gęś powinna się piec tyle ile waży czyli ok. 4 godz.... taa...ja mam mieszkanie bardzo ciepłe i słoneczne samo w sobie, a pierwszą porcję Gęsi M przywlókł mi latem... na kilka miesięcy zablokował mi zamrażalnik

Teraz uszczęśliwia gęsią swoją mamę
Pola musisz się uodpornić na takie gadanie, teraz nie słyszysz komentarzy, bo lekarz Cię zna, ale w szpitalu może być różnie. Jak rodziłam Gosie, to miałam na sali dziewczynę z malutkim noworodkiem i ile się ona napłakała w poduszkę, bo co obchód to pod obstrzałem oskarżycielskich pytań
"A Pani to chyba w ciąży paliła, co?"
i dalej "Nie paliła? Na pewnooo?"
"A może narkotyki Pani brała?"
"Nie? No to dlaczego to dziecko jest takie malutkie?"
I co obchód, inny lekarz, to seria pytań - sama byłam świadkiem. A dziewczyna taka naprawdę fajna, normalna z małego miasta czy nawet wioski, gdzieżby ona tam miała dostęp do prochów, a na palaczkę nie wyglądała (choćby po cerze oceniając).
Masakra jakaś, jakby nie mogli sobie notatki w karcie pacjenta zrobić
