Hej dziewczyny!
Chyba pierwszy raz piszę na tym wątku, bo kiedyś już uznałam że skoro nie mogę ogarnąć tych mniejszych, to tu już na pewno nie będę nadążać

Ale dziś muszę się komuś wyżalić, więc padło na Was :-)
Człowiek spędza 5 godzin w trasie w sobotę, 5 w niedzielę, z wielkim brzucholem, żeby pojawić się u chrześniaczki na 2 urodzinach i oczywiście dopiero na miejscu i to następnego dnia dowiaduje się, że owa chrześniaczka to "ma dziś już w sumie mniejszy katar, a nie taki wielki zielony glut jak wcześniejszego poranka" (!!!).
I oczywiście nikt sobie z tego nic nie robi, mała karmi moją córkę swoją bułką gdy nie zdąrzę zainterweniować, na koniec wszyscy je zachęcają żeby dały sobie buzi na pożegnanie, a na moje burknięcie "może lepiej nie, skoro Z jest chora..." dostaję obrażonym głosem, że owa Z nie jest chora.
I oczwiście nikt nie bierze pod uwagę faktu, że jestem w ciąży, że po świętach leczyłam się z infekcji przez 4-5 tygodni, gdzie na uporczywy kaszel pomógł dopiero antybiotyk i że tak właściwie to dopiero od 3 tygodni jestem zdrowa...
A moja córka co? Ano to, że jak przyszła dziś w nocy do naszego łóżka to nos miała tak zawalony, że się rzucała i rzęziła przez ponad godzinę, a zasnęła dopiero jak się przestawiła na oddychanie przez buzię...
Teraz leci jej z nosa jak z fontanny, a ja czekam czy tym razem mi się poszczęści, czy za kilka dni i ja otrzymam w prezencie ten katar a potem w bonusie może nawet i powtórkę kaszlu...
Znacie te klimaty?
Czy może jesteście w typie mojej szwagierki, która stwierdziła że nie wie czy Z ma katar (dlatego że go ma ciągle, bo w przeciwieństwie do mojego dziecka chodzi do żłobka już drugi rok i po prostu towarzyszy jej teraz wieczny zielony glut bez bonusów?) i nie uważa aby stan zdrowia jej córki zagrażał innym osobom i wypadałoby o tym chociaż uprzedzić by dać mi wybór, czy je odwiedzać w danej chwili czy nie?
Albo może macie też (jak ona) podejście, że katar to nic takiego i że nie odstrasza to jej do wizyt, bo "jak nie tu złapie to gdzieś indziej"?
Już poinformowałam mojego męża, że na Wielkanoc pod żadnym pozorem się nie spotkamy, bo już wiem że i tak mi nie powiedzą czy Z i pozostali są zdrowi...
A ja nie zamierzam na 2 tygodnie przed planowanym terminem porodu zastanawiać się, czy i tym razem moja córka podłapie katar i czy tylko na katarze się skończy, czy czuwając przy niej zarażę się także i na porodówkę pojadę z zapasem chusteczek do nosa itp...