Pediatra w przychodni do której Szymona zapisałam stwierdziła że napewno zjadłam coś podejrzanego (a jadłam tylko pełnoziarniste pieczywo z margaryną i szynką na śniadanie i kolację to samo, a obiad ryż bądź kasza i gotowany kurczak, piłam tylko koperek i rumianek), później kazała mi zmienić proszek bo stwierziła że to pewnie od tego, a jak po kilku dniach poszłam na kontrole bo mały miał tego więcej to oskarżycielsko stwierdziła, wręcz mi wmawiała że NAPEWNO zjadłam 'cos' - chyba miałam żyć tylko powietrzem!!!!! Wkurzyłam się i pojechaliśmy prywatnie do lekarki z prawdziwego zdarzenia, ta jak tylko małego zobaczyła powiedziała, że to trądzik niemowlęcy. No i że jak jest ciepło to może być tego więcej ale nie ma co panikować... Absolutnie nie wolno natłuszczać, tylko wysuszać (tak jak wcześniej pisałam pomógł puderek alantan)też najpierw posmarowałam sudocremem ale nie schodziło, potem robioną maścią którą mam do pupci małego tylko że po niej to jeszcze się nasiliło - a to wszystko kazała mi lekarka z przychodni grrrrrrrrrr Teraz będę chodzić prywatnie, przynajmniej narazie póki maluszek jest maleńki i taki kruchy... tak strasznie się boję o niego a lekarka z przychodni królika doświadczalnego chciała mi z niego zrobić noszzzzz kurna Dodatkowo aktualna lekarka jak usłyszała co ja jem to włosy prawie zaczęła sobie wyrywać i wręcz mi kazała wszystko jeść (tylko w rozsądnych ilościach):-) jem wreszcie nabiał, jem warzywka i mały nie ma żadnych krostek. A kolka jest znacznie słąbsza bo przepisała mi robione kropelki i poradziła unikać/ograniczyć mączne potrawy. Tak robie i naserio działa (no i ten okap czasewm włącze i maleństwo nie płacze i nie męczy się już tak)
No tak, naszą córeczkę tak pogryzły meszki w sobotę pod okiem że spuchła wczoraj tak, że prawie oka nie miała. Mąż pojechał z nią wczoraj do lekarki prywatnie, zrobił zdjęcie małemu i od razu o te krostki zapytał, powiedziała że to prosaki, no taki jakby trądzik i żeby tylko wysuszać, kazała nadmanganianem potasu przemywać i potem właśnie tym alantanem zasypką, także od dziś tak robie, zobaczymy co z tego będzie.
A co do diety to ja też w miarę trzymam wprowadzając pojedyncze produkty ale owoce jem od początku bo małego brzuszek bolał jak nie mógł zrobić kupki, a jak jem dużo jabłek, winogron to mu się poprawiło.
A co do laktacji kryzys sie pojawia w 3-6 tygodniu, u mnie w 3 się pojawił i trwał 2 dni, bardzo często przystawiałam aż wykonczona byłam. Ja głównie laktacje trace przez nerwy. Wczoraj rano pokłóciliśmy sie z mężem, wyłąm potem przez 2 godziny a o 13 miałam już braki w cyckach i jeszcze do tego mam te problemy z kręgosłupem, wczoraj normalnie nie mogłam już chodzić....