Karolci ...............
Ja melduję się ledwo żywa. Młody mnie zaraził. Wczoraj cały dzień leżałam nieprzytomna z gorączką w dodatku z tak silnym bólem głowy że żadne leki nie działały a ja wyłam z bólu. Moja ukochana siostra mi pomagała i zajęła się moim małym potworkiem który czuje się już świetnie i rozrabia na całego. Ja jestem na antybiotyku i na ketonalu z paracetamolem. Daje to tyle że ból stał się do wytrzymania. Siedzę z młodym w domu on roznosi chałupę a ja leże. Mój M wczoraj pojechał na koncert do Poznania i miał dziś z samego rana wracać ale po drodze musiał się zatrzymać na grzyby tak ze wrócił o 11 i zaraz poleciał do pracy i jak to stwierdził skoro tak się źle czuje to nie muszę dziś robić obiadu. Durny nieodpowiedzialny dupek. I jeszcze stwierdził że gdybym się dobrze czuła to by wrócił wieczorem bo by sobie na grzybach został. Mam nadzieję że zdrowo go po nich przeczyści!Naprawdę mogę liczyć tylko na siebie i od czasu do czasu na rodzinę ale na niego nie. :-(Czasami naprawdę wolała bym być sama bo przynajmniej bym wiedziała że niema nikogo na kim mogła bym liczyć i radziła bym sobie bez niczego sama a nie tylko ciągle się zawodzić. I wiedzieć że jest się z kimś na kim nie można polegać. Eh musiałam się wygadać. Generalnie duł.
Marmo Słoneczko...wiem co Czujesz...ja mam dokładnie takie same odczucia.
Kochane, nie wiem, co robić, przez te parę dni godziliśmy się i rozstawaliśmy na zmianę. Qlf nie dostał wypłaty, prawdopodobnie zmieni pracę, tzn. twierdzi, że od pierwszego będzie pracował w sąsiednim klubie (ten poprzedni to kameralny klub jazzowy, klientela starsza kulturalna, a ten nowy, to przybytek dla szalejącej młodzieży) Właściwie, już to od paru dni tam przebywa, a raczej od paru nocy, pojawia się w okolicach południa, czasem nieco wcześniej. Ostatnio niewiele jada i jest bardzo gadatliwy(...)
Parę dni temu powiedział mi, że musi kupić obrączki, bo panny z klubu nie dają mu spokoju...
Po prostu odnoszę wrażenie, że mogę się tylko spodziewać najgorszego.
Nie wiem, co mam zrobić, był jedynym, któremu czułam się potrzebna, wydawało mi się, że się "wyprostuje", że ciąża, rodzina, że miłość go "uleczy". Teraz czuję się niepotrzebna, czuję, że dla niego nie ma żadnego ratunku...że to koniec.
Najgorsze jest to, że właśnie chwilę temu, po tylu miesiącach naprawdę ciężkiej walki, zaczęłam myśleć, że jednak mamy szansę, że uratowałam człowieka, a on to doceni.
'''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''
KAROLCIU...tulę Cię mocno Serduszko, nie potrafię Cię pocieszyć, nie rozumiem dlaczego życie potrafi być tak dotkliwe, dlaczego doświadcza nas raz za razem,
ale wiem, że ZAWSZE w końcu daje poczuć prawdziwe szczęście...ze wzmożoną siłą