O matko dziewczyny ja przy was wymiękam. 10 stron do nadrobienia a tylko jeden dzień mnie nie było
Wybaczcie nie odpiszę wszystkim bo nie jestem w stanie.
Joll cieszę się że wróciłaś i trzymam mocno kciuki żeby wszystko się pięknie ułożyło
nati ja też mam ogromne problemy z zatokami. Co chwilę jestem chora a katar to właściwie mi nie przechodzi. Wiem że u mnie jest to spowodowane krzywą przegrodą której nie da się zoperować bo zbyt duże prawdopodobieństwo uszkodzenie nerwu wzrokowego. W dodatku mam polipy na zatokach co skutecznie mi blokuje przepływ powietrza i bardzo wąskie kanały. A chciałam sobie zrobić operacje nosa i zmniejszyć tego mojego kichola ale się nie da
;-)
aenye rozbawiłaś mnie do łez tymi Chinkami
Mojego co chwila gdzieś nosi ale wiem że jak nie pojedzie to będzie tylko warczał i miał zły humor a tak to mam go z głowy i jeszcze skacze koło mnie
lilou co za palant.... brak słów na taki przypadek
Krakowiank takie bóle brzucha u mnie to nic dobrego. W poprzedniej ciąży skończyło się to szpitalem i leżeniem i w tej jak na razie leżeniem. Ja pod tym kontem jestem bardzo przewrażłiwiona. Jak tylko możesz to konsultuj się ze wszystkim ze swoim lekarzem. Owszem macica się rozciąga ale nie jest to stały ból i na pewno nie powinien brzuch twardnieć. Na skurcze przepowiadające to jeszcze dużo za wcześnie. Lepiej dmuchać na zimne. Co do ruchów to ty się kobietko tak nie przejmuj. Ja też nie czuję
W prawdzie był moment gdy mi się wydawało że to już to ale niestety lekarz mi wytłumaczył że to nie możliwe i jak ręką odjął przestałam je czuć
. Wieloródki czują je wcześniej ale też dopiero ok 16-17 tydzień. Jest jeszcze coś takiego jak podświadomość, która często robi z nami różne cuda. Tak abyśmy u siebie miały i czuły objawy takie jakie byśmy chciały.
anawoj kochana ja trzymam mocno zaciśnięte za was kciuki żeby się tam wszystko pięknie poukładało. Na pewno z kłopotów wybrniecie.
Co do karmienia piersią to może opowiem o swoich przebojach.
Gdy tylko zeszłam z łóżka po 1,5 godzinnym szyciu od razu dostałam małego który cudnie przykleił się do piersi tak jakby robił to od zawsze. Położne były w szoku bo tak mocno się dossał i zupełnie nie musiały mi pokazywać co i jak bo on poradził sobie ze wszystkim sam
No ale to było na tyle z pięknych momentów. Odwieźli nas na oddziały. Ja do sali młody na noworodki. Byłam padnięta po porodzie i musiałam się przespać. Małego już nie dostałam. Podczas badania wykryto nierówne bicie serca i bardzo niskie tętno poniżej normy. Kacper leżał pod aparatura ja w sali. Chodziłam do niego karmić go ale niestety wiadomo jak to jest. Jak ty nie przypilnujesz to pielęgniary dadzą butlę. Owszem były wspaniałe babki które jak mały tylko zapłakał to przychodziły po mnie. No ale niestety prze rzadkie karmienie i brak obecności małego pokarmu było u mnie jak na lekarstwo. Gdy sytuacja się wyjaśniły ( Kacper miał niezamknięty otwór owalny serca, częste u wcześniaków i u noworodków,w wielu przypadkach po miesiącu samo się zamyka lub trochę później u części trzeba przeprowadzać operacje. My należeliśmy do tej szczęśliwej grupy) Małego dostałam do sali. Z racji jego dalszych przebojów ( żółtaczka, bardzo ciążko przechodził lampy, straszna biegunka, zapalenie płuc wykryte dzięki uporowi wspaniałej pani doktór która nie chciała nas wypuścić ze szpitala pomimo doskonałych wyników, osłabienia napięcia mięśniowego itd.) poleżeliśmy sobie w szpitalu 3 tygodnie. Młody był bardzo osłabiony więc z karmieniem było rożnie. Nie miałam popękanych brodawek za to spuchnięte i koszmarnie bolące. Przy każdym przykładaniu płakałam z bólu. Jak tylko mały ciągnął miałam wrażenie że ktoś próbuje mi oderwać pierś. Mleka było mało musiałam dokarmiać. Gdy wyszłam do domu mały zaczął dostawać kolek. Jadłam wyłącznie chleb z masłem a mleka było coraz mniej. Zaliczyłam różne położne, poradnie laktacyjne. Jedynie co teraz jestem specjalistką od przykładania dziecka do piersi
Stwierdzono skazę białkową. Zaczęłam wymyślać coraz to nowe cuda jeżeli chodzi o sztuczne mleka i moje jedzenie. W końcu odpuściłam. PO 2 miesiącach walki stwierdziłam że to nie ma sensu. Mały darł się przy jedzeniu ja ryczałam z bólu mleka odrobinę. Stwierdziłam że pasuję i będę przez jakiś czas odciągać tak aby mały dostawał choć trochę przeciwciał a reszta sztuczne. Zaczęłam normalnie jeść bo stwierdziłam że taka ilość mojego mleka mu nie zaszkodzi. Piersi przestały boleć. Młody się uspokoił i kolki coraz mniejsze. Po skazie białkowej śladu brak. Po tygodniu mąż muwi do mnie dlaczego go już nie przykładam i może bym chociaż spróbowała. Stwierdziłam niech ci będzie tak dla odczepnego. Wziełam małego przystawiłam do piersi jak profesjonalistka i tu nastąpił cud. Młody ze spokojem złapał cycka i przyssał się pięknie. Poleciała rzeka mleka, bez bólu, bez płaczu i niesamowite szczęście i to uczucie którego nie potrafię nawet nazwać. Od tego momentu Kacper odmówił całkowicie picia z butelki a ja stałam się doją krową, która miała tyle pokarmu że spokojnie mogła jaszcze obdarować dzieci sąsiadów. I powiem że było warto! To najcudowniejsze uczucie na świecie! Jak musiałam odstawić go w 6 miesiącu to płakałam. Ale nie mogę się już doczekać kiedy znowu będę miał maleństwo tak blisko siebie. I jeszcze jedno. Nauczyłam się słuchać swojego instynktu. Jest on najlepszym doradca i czasami rzeczy absurdalne dla innych dla nas są po prostu strzałem w dziesiątkę.
No a ja się znowu rozpisałam...
Dodam na koniec że wczoraj mieliśmy na jazd rodziny mojego M i było całkiem miło. Jak na jego rodzinę....