Witam dziewczynki!
Nie pisałam długo, bo w piątek rano wylądowałam w szpitalu. Wczoraj dopiero (po długich walkach z lekarką) wyszłam. Od czwartku miałam silny ból głowy i zawroty. Pojechałam na izbę w piątek rano i moja gin stwierdziła, że mnie zostawia, żeby skonsultować z neurologiem itp. Miałam usg, którego nie mogłam podziwiać, bo pan doktor który je robił nawet mi nic nie pokazał. Ale Dzidziuś zdrowy
Zrobili mi od razu przezierność (1,0) i jest też kość nosowa. Ubierając się zdążyłam tylko szybko zerknąć na monitor i zobaczyłam śliczne rączki z paluszkami. W opisie usg jest, że Dzidzia ma 5 cm i widać ruchy
Natomiast w szpitalu dostałam powdójną porcję paracetamolu i hydroxizinum, po którym spałam jak nieprzytomna.
Neurolog nic nie stwierdził poważnego, tylko powiedział, że mam za niski poziom sodu i stąd zawroty i bóle głowy. Mam zalecenie, żeby pić wody mineralne i solić potrawy (a ja mało soliłam). Po prostu od wymiotów wypłukałam sobie ten sód.
Trochę żałujemy z M., że nie zobaczyliśmy jak się rusza nasza mała istotka, bo usg genetycznego, na które byłam umówiona już nie muszę robić. Nawet mi wydruku nie dała lekarka, bo musi zostać do dokumentacji:/
Ale najważniejsze, że z Dzidziusiem wszystko okej i rośne sobie duży. Według pomiaru jest starszy o 5 dni niż według wyliczeń z OM.
A ja czuję się dobrze, nie wymiotuję, jestem mniej zmęczona i mam jakoś więcej energii w sobie
Dzisiaj mam przymiarkę sukni ślubnej.
Powiem Wam, że się za Wami stęskniłam i cały czas w szpitalu myślałam o tym, co tam u Was