Ehhh znam to, jeśli chodzi o ataki paniki, pech chciał że mnie złapało jak ostatnio bylismy na spotkaniu ze znajomymi, jakoś to ogarnęłam ale było ciężko, a z ciekawości to już są Wasze 2 ostatnie zarodki że chcesz je zabrać parka ?
Tak
Te, które są już z nami - to ancymony. Non stop się tłuką, wrzeszczą, w przedszkolu nie mogą wychowawcy wyjść z zaskoczenia, że tak różni, zdawałoby się, że się nie lubią - a nie można ich rozdzielić, bo od razu za sobą ryczą. Od razu! To są nasze dwa ostatnie zarodki - chciałabym, żeby "mieli siebie".
@nadziejaprzedewszystkim , powiedz mi, proszę, czy zawsze marzyłaś o dużej rodzinie czy bardziej decydujesz się na transfer będąc otwarta na to co los przyniesie i chcąc wykorzystać pozostałe zarodki? Pytam, bo to temat dla mnie na przyszłość...dalsza bądź bliższa. Również mam dwoje dzieci i jeszcze 2 zarodki w depozycie. Z jednej strony od zawsze wyobrażałam swoją rodzinę z 2-3 dzieci, z drugiej nie wyobrażam sobie zostawić któregokolwiek z zarodków. Chętnie poznam Twoje odczucia.
Jako dzieciak marzyłam o ósemce dzieci. Jako nastolatka, potem kobieta - tych dzieci się bałam i nie byłam pewna, czy w ogóle je chcę (na, nawet za mąż wychodzić nie chciałam). Poznałam męża - i tak się potoczyło, że i ślub był i instynkt macierzyński się włączył. Jestem najmłodsza z rodzeństwa, różnica wieku dość duża i z braćmi nigdy nie złapałam kontaktu (byłam jeszcze w podstawówce, jak poszli na swoje) - zawsze odczuwałam brak więzi. Moi chłopcy za chwilę będą mieli 4 lata, to też troszkę duża różnica wieku (dodatkowo są bliźniakami i nikt im do szczęścia nie jest potrzebny - w przedszkolu nie wykazują zainteresowania innymi dziećmi, jak już - to pobieżnie). Miałam pobranych 16 komórek, zapłodnił 10, przetrwało 5. Poprzednim razem na jednego zdecydowaliśmy się, gdy chłopcy mieli rok, aby różnica wieku nie była zbyt duża. Wzięliśmy najsłabszego, żeby miał "lepsze" warunki i więcej moich sił. Nie udało się. Trochę się potem zbierałam i w końcu podjęliśmy decyzję o ostatnim podejściu (bardzo źle znoszę jakiekolwiek wizyty lekarskie, syndrom białego fartucha). dosłownie). Teraz te dwa - Boże, niech będą dwa. Nie jeden, dwa. Żeby nie czuł się sam przy tych ancymonach. Nie wyobrażam sobie, bym miała któreś z zarodków zostawić. Aż strach myśleć, co by było, gdyby było ich więcej...
I tak jeszcze nieśmiało dodam - nigdy nie oceniam, czy ktoś rezygnuje, niszczy, oddaje innym - my mamy ten "komfort", że wiemy, że finansowo jakoś to ogarniemy (o ile miś Glapcio nie będzie co chwilę podnosił stóp procentowych). Jeśli chodzi o siłę psychiczną - mam nadzieję, że się nie przeliczyliśmy.