Kochana musisz jakiś przetrwać do jutra, dobrze, że masz rano wizytę.. nie zakładaj najgorszego scenariusza, że to koniec bo nie wiesz, wszystkie tu mamy nadzieję, że nieDziewczyny przepraszam, że odpisuje wybiórczo ale na przemian śpię i płacze i nie ogarniam rzeczywistosci. Dziękuję Wam za wszystko... Wiem doskonale wiem, że niektóre z Was przeszły o wiele więcej niż ja i się trzymają ale ja dzisiaj nie potrafię funkcjonować normalnie w tym sensie, że tak mi źle na sercu... Tak bardzo bałam się od samego początku zobaczyć krew na wkładce to było moją zmorą i moim największym strachem. Dzisiaj stałam w aptece, zaczął mnie bolec brzuch tak delikatnie... Było sporo osób przede mną ale usiadłam sobie na krześle bo zaczęło mnie mdlić, mama była w sklepie obok. Po 5 minutach zadzwonilam do mamy żeby przyszła szybko do auta bo mnie tak bardzo boli że muszę się położyć, do domu miałyśmy 3km dosłownie. Nie wiem jak dojechałam do połowy drogi i zatrzymałam się na stacji wzięłam nogi do góry i zemdlałam ale jakby ogarnialam jeszcze, biedna mama prawie zawalu dostała, jak mnie ocuciła to poleciała mi krew żywa. Jak to zobaczyłam zaczęłam beczeć, jakoś dojechałam do domu. Mama chciała się zamienić ale ja już jak siedziałam nie chciałam się przesiadać. Zadzwoniłam po pogotowie zabrało mnie ja sor i tam lekarka powiedziała, że albo krwiak albo trofoblast się odkleja bo jakaś plamka między zarodkiem a ścianka macicy jest... Że ona nie wie dokładnie bo mają słaby sprzęt. Echo zarodka niby było ale też nie była pewna... Później pielęgniarka kazała mi wyjąć wenflon, który mi założyli w karetce i znowu prawie fiknelam w ostatniej chwili położyłam się na kozetke bo zostawiła mnie samą... Nie życzę nikomu tego co dziś przeszłam, najgorszemu wrogowi. Nie wiem co dalej ze mną ale jestem przygotowana na najgorsze jutro na 8.20 jadę do kliniki. Boje się wstawać, cały czas leżę bo boje się, że krew znowu poleci... Na początku leciała jasna żywa a później już taka ciemna bardzo, brzuch mnie nie boli ale czuję takie na dole wszystko jakby tkliwe? Ciężko to nazwać... Cholernie się boje naprawdę... mój największy koszmar się ziścił, to takie okropne
reklama
Kachar
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 24 Maj 2021
- Postów
- 1 043
Pewnie nieprzespana noc przed tobą, ehh oby wszystko dobrze się skończyło, napis jutro po wizycie co lekarz powiedział, jesteśmy z tobą ( piszę w imieniu całego forum Oki?) . Zaraz się kładę, a wcześniej pomodlę się za ciebie i dzieciątko. ŚciskamDziewczyny przepraszam, że odpisuje wybiórczo ale na przemian śpię i płacze i nie ogarniam rzeczywistosci. Dziękuję Wam za wszystko... Wiem doskonale wiem, że niektóre z Was przeszły o wiele więcej niż ja i się trzymają ale ja dzisiaj nie potrafię funkcjonować normalnie w tym sensie, że tak mi źle na sercu... Tak bardzo bałam się od samego początku zobaczyć krew na wkładce to było moją zmorą i moim największym strachem. Dzisiaj stałam w aptece, zaczął mnie bolec brzuch tak delikatnie... Było sporo osób przede mną ale usiadłam sobie na krześle bo zaczęło mnie mdlić, mama była w sklepie obok. Po 5 minutach zadzwonilam do mamy żeby przyszła szybko do auta bo mnie tak bardzo boli że muszę się położyć, do domu miałyśmy 3km dosłownie. Nie wiem jak dojechałam do połowy drogi i zatrzymałam się na stacji wzięłam nogi do góry i zemdlałam ale jakby ogarnialam jeszcze, biedna mama prawie zawalu dostała, jak mnie ocuciła to poleciała mi krew żywa. Jak to zobaczyłam zaczęłam beczeć, jakoś dojechałam do domu. Mama chciała się zamienić ale ja już jak siedziałam nie chciałam się przesiadać. Zadzwoniłam po pogotowie zabrało mnie ja sor i tam lekarka powiedziała, że albo krwiak albo trofoblast się odkleja bo jakaś plamka między zarodkiem a ścianka macicy jest... Że ona nie wie dokładnie bo mają słaby sprzęt. Echo zarodka niby było ale też nie była pewna... Później pielęgniarka kazała mi wyjąć wenflon, który mi założyli w karetce i znowu prawie fiknelam w ostatniej chwili położyłam się na kozetke bo zostawiła mnie samą... Nie życzę nikomu tego co dziś przeszłam, najgorszemu wrogowi. Nie wiem co dalej ze mną ale jestem przygotowana na najgorsze jutro na 8.20 jadę do kliniki. Boje się wstawać, cały czas leżę bo boje się, że krew znowu poleci... Na początku leciała jasna żywa a później już taka ciemna bardzo, brzuch mnie nie boli ale czuję takie na dole wszystko jakby tkliwe? Ciężko to nazwać... Cholernie się boje naprawdę... mój największy koszmar się ziścił, to takie okropne
Kochana nie masz za co przepraszać . Każda z nas bała by się tak samo mocno[emoji3590]życzę Ci żeby móc minęła szybko i spokojnie i żeby rano okazało się że z bobo wszystko w porządku [emoji110][emoji110][emoji120][emoji120][emoji3590][emoji3590]ściskam mocno [emoji8]
Dziewczyny przepraszam, że odpisuje wybiórczo ale na przemian śpię i płacze i nie ogarniam rzeczywistosci. Dziękuję Wam za wszystko... Wiem doskonale wiem, że niektóre z Was przeszły o wiele więcej niż ja i się trzymają ale ja dzisiaj nie potrafię funkcjonować normalnie w tym sensie, że tak mi źle na sercu... Tak bardzo bałam się od samego początku zobaczyć krew na wkładce to było moją zmorą i moim największym strachem. Dzisiaj stałam w aptece, zaczął mnie bolec brzuch tak delikatnie... Było sporo osób przede mną ale usiadłam sobie na krześle bo zaczęło mnie mdlić, mama była w sklepie obok. Po 5 minutach zadzwonilam do mamy żeby przyszła szybko do auta bo mnie tak bardzo boli że muszę się położyć, do domu miałyśmy 3km dosłownie. Nie wiem jak dojechałam do połowy drogi i zatrzymałam się na stacji wzięłam nogi do góry i zemdlałam ale jakby ogarnialam jeszcze, biedna mama prawie zawalu dostała, jak mnie ocuciła to poleciała mi krew żywa. Jak to zobaczyłam zaczęłam beczeć, jakoś dojechałam do domu. Mama chciała się zamienić ale ja już jak siedziałam nie chciałam się przesiadać. Zadzwoniłam po pogotowie zabrało mnie ja sor i tam lekarka powiedziała, że albo krwiak albo trofoblast się odkleja bo jakaś plamka między zarodkiem a ścianka macicy jest... Że ona nie wie dokładnie bo mają słaby sprzęt. Echo zarodka niby było ale też nie była pewna... Później pielęgniarka kazała mi wyjąć wenflon, który mi założyli w karetce i znowu prawie fiknelam w ostatniej chwili położyłam się na kozetke bo zostawiła mnie samą... Nie życzę nikomu tego co dziś przeszłam, najgorszemu wrogowi. Nie wiem co dalej ze mną ale jestem przygotowana na najgorsze [emoji24] jutro na 8.20 jadę do kliniki. Boje się wstawać, cały czas leżę bo boje się, że krew znowu poleci... Na początku leciała jasna żywa a później już taka ciemna bardzo, brzuch mnie nie boli ale czuję takie na dole wszystko jakby tkliwe? Ciężko to nazwać... Cholernie się boje naprawdę... mój największy koszmar się ziścił, to takie okropne [emoji37]
Pewnie że jesteśmy z Tobą!! Z całego serca!Pewnie nieprzespana noc przed tobą, ehh oby wszystko dobrze się skończyło, napis jutro po wizycie co lekarz powiedział, jesteśmy z tobą ( piszę w imieniu całego forum Oki?) . Zaraz się kładę, a wcześniej pomodlę się za ciebie i dzieciątko. Ściskam
Jesteśmy z Tobą! Z całym serduchem!Dziewczyny przepraszam, że odpisuje wybiórczo ale na przemian śpię i płacze i nie ogarniam rzeczywistosci. Dziękuję Wam za wszystko... Wiem doskonale wiem, że niektóre z Was przeszły o wiele więcej niż ja i się trzymają ale ja dzisiaj nie potrafię funkcjonować normalnie w tym sensie, że tak mi źle na sercu... Tak bardzo bałam się od samego początku zobaczyć krew na wkładce to było moją zmorą i moim największym strachem. Dzisiaj stałam w aptece, zaczął mnie bolec brzuch tak delikatnie... Było sporo osób przede mną ale usiadłam sobie na krześle bo zaczęło mnie mdlić, mama była w sklepie obok. Po 5 minutach zadzwonilam do mamy żeby przyszła szybko do auta bo mnie tak bardzo boli że muszę się położyć, do domu miałyśmy 3km dosłownie. Nie wiem jak dojechałam do połowy drogi i zatrzymałam się na stacji wzięłam nogi do góry i zemdlałam ale jakby ogarnialam jeszcze, biedna mama prawie zawalu dostała, jak mnie ocuciła to poleciała mi krew żywa. Jak to zobaczyłam zaczęłam beczeć, jakoś dojechałam do domu. Mama chciała się zamienić ale ja już jak siedziałam nie chciałam się przesiadać. Zadzwoniłam po pogotowie zabrało mnie ja sor i tam lekarka powiedziała, że albo krwiak albo trofoblast się odkleja bo jakaś plamka między zarodkiem a ścianka macicy jest... Że ona nie wie dokładnie bo mają słaby sprzęt. Echo zarodka niby było ale też nie była pewna... Później pielęgniarka kazała mi wyjąć wenflon, który mi założyli w karetce i znowu prawie fiknelam w ostatniej chwili położyłam się na kozetke bo zostawiła mnie samą... Nie życzę nikomu tego co dziś przeszłam, najgorszemu wrogowi. Nie wiem co dalej ze mną ale jestem przygotowana na najgorsze jutro na 8.20 jadę do kliniki. Boje się wstawać, cały czas leżę bo boje się, że krew znowu poleci... Na początku leciała jasna żywa a później już taka ciemna bardzo, brzuch mnie nie boli ale czuję takie na dole wszystko jakby tkliwe? Ciężko to nazwać... Cholernie się boje naprawdę... mój największy koszmar się ziścił, to takie okropne
Noc*
Kochana nie masz za co przepraszać . Każda z nas bała by się tak samo mocno[emoji3590]życzę Ci żeby móc minęła szybko i spokojnie i żeby rano okazało się że z bobo wszystko w porządku [emoji110][emoji110][emoji120][emoji120][emoji3590][emoji3590]ściskam mocno [emoji8]
Riddikulus
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 10 Grudzień 2017
- Postów
- 588
Kochana nawet nie wyobrażam sobie co czujesz. Trzymam kciuki za was i modlę się z całego serca żeby wszystko było dobrze. Spróbuj przespać noc a jutro już lekarz.Dziewczyny przepraszam, że odpisuje wybiórczo ale na przemian śpię i płacze i nie ogarniam rzeczywistosci. Dziękuję Wam za wszystko... Wiem doskonale wiem, że niektóre z Was przeszły o wiele więcej niż ja i się trzymają ale ja dzisiaj nie potrafię funkcjonować normalnie w tym sensie, że tak mi źle na sercu... Tak bardzo bałam się od samego początku zobaczyć krew na wkładce to było moją zmorą i moim największym strachem. Dzisiaj stałam w aptece, zaczął mnie bolec brzuch tak delikatnie... Było sporo osób przede mną ale usiadłam sobie na krześle bo zaczęło mnie mdlić, mama była w sklepie obok. Po 5 minutach zadzwonilam do mamy żeby przyszła szybko do auta bo mnie tak bardzo boli że muszę się położyć, do domu miałyśmy 3km dosłownie. Nie wiem jak dojechałam do połowy drogi i zatrzymałam się na stacji wzięłam nogi do góry i zemdlałam ale jakby ogarnialam jeszcze, biedna mama prawie zawalu dostała, jak mnie ocuciła to poleciała mi krew żywa. Jak to zobaczyłam zaczęłam beczeć, jakoś dojechałam do domu. Mama chciała się zamienić ale ja już jak siedziałam nie chciałam się przesiadać. Zadzwoniłam po pogotowie zabrało mnie ja sor i tam lekarka powiedziała, że albo krwiak albo trofoblast się odkleja bo jakaś plamka między zarodkiem a ścianka macicy jest... Że ona nie wie dokładnie bo mają słaby sprzęt. Echo zarodka niby było ale też nie była pewna... Później pielęgniarka kazała mi wyjąć wenflon, który mi założyli w karetce i znowu prawie fiknelam w ostatniej chwili położyłam się na kozetke bo zostawiła mnie samą... Nie życzę nikomu tego co dziś przeszłam, najgorszemu wrogowi. Nie wiem co dalej ze mną ale jestem przygotowana na najgorsze jutro na 8.20 jadę do kliniki. Boje się wstawać, cały czas leżę bo boje się, że krew znowu poleci... Na początku leciała jasna żywa a później już taka ciemna bardzo, brzuch mnie nie boli ale czuję takie na dole wszystko jakby tkliwe? Ciężko to nazwać... Cholernie się boje naprawdę... mój największy koszmar się ziścił, to takie okropne
Dzięki dziewczyny bo bez Was stresowalabym się duzo bardziej.Wiesz co tak jak napisala Annemarie - to nie sa gigantyczne wahania. A zwiekszylas sobie juz na spora dawke. Poczekaj do weryfikacji kolejnej - kiedy to bedzie?? Za 3 dni?
Kontaktowałam się kilka razy mailowo z moja lekarka, w końcu przyszła odpowiedź " podajemy luteinę dopochwową działając bezpośrednio na macicę i endo, wynik z krwi nie jest miarodajny"
Ehh... Pozostaje czekać
Tagitagi
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 27 Marzec 2021
- Postów
- 711
Musi być dobrzeDziewczyny przepraszam, że odpisuje wybiórczo ale na przemian śpię i płacze i nie ogarniam rzeczywistosci. Dziękuję Wam za wszystko... Wiem doskonale wiem, że niektóre z Was przeszły o wiele więcej niż ja i się trzymają ale ja dzisiaj nie potrafię funkcjonować normalnie w tym sensie, że tak mi źle na sercu... Tak bardzo bałam się od samego początku zobaczyć krew na wkładce to było moją zmorą i moim największym strachem. Dzisiaj stałam w aptece, zaczął mnie bolec brzuch tak delikatnie... Było sporo osób przede mną ale usiadłam sobie na krześle bo zaczęło mnie mdlić, mama była w sklepie obok. Po 5 minutach zadzwonilam do mamy żeby przyszła szybko do auta bo mnie tak bardzo boli że muszę się położyć, do domu miałyśmy 3km dosłownie. Nie wiem jak dojechałam do połowy drogi i zatrzymałam się na stacji wzięłam nogi do góry i zemdlałam ale jakby ogarnialam jeszcze, biedna mama prawie zawalu dostała, jak mnie ocuciła to poleciała mi krew żywa. Jak to zobaczyłam zaczęłam beczeć, jakoś dojechałam do domu. Mama chciała się zamienić ale ja już jak siedziałam nie chciałam się przesiadać. Zadzwoniłam po pogotowie zabrało mnie ja sor i tam lekarka powiedziała, że albo krwiak albo trofoblast się odkleja bo jakaś plamka między zarodkiem a ścianka macicy jest... Że ona nie wie dokładnie bo mają słaby sprzęt. Echo zarodka niby było ale też nie była pewna... Później pielęgniarka kazała mi wyjąć wenflon, który mi założyli w karetce i znowu prawie fiknelam w ostatniej chwili położyłam się na kozetke bo zostawiła mnie samą... Nie życzę nikomu tego co dziś przeszłam, najgorszemu wrogowi. Nie wiem co dalej ze mną ale jestem przygotowana na najgorsze jutro na 8.20 jadę do kliniki. Boje się wstawać, cały czas leżę bo boje się, że krew znowu poleci... Na początku leciała jasna żywa a później już taka ciemna bardzo, brzuch mnie nie boli ale czuję takie na dole wszystko jakby tkliwe? Ciężko to nazwać... Cholernie się boje naprawdę... mój największy koszmar się ziścił, to takie okropne
To napewno krwiak ...ja nie myślę w ogóle że coś jest nie tak
Jeszcze parę godzin i zobaczysz swoje szczęście kochana
Cieszę się, ze jesteście w formie!Niestety nie udało zatrzymać się akcji porodowej. Przebiłam tokolize, pessar zdjęli bo główka już była i rozwarcie po zdjęciu 7 cm. Po godzinie 13:00 pojawiły się dziewczyny bliźniaczka 1 1940g 45 cm 8 pkt , druga 2010g i 48 cm 9 pkt. Mimo ze to 32tc oddychają samodzielnie, ale karmione są przez sondę. Na zapas jak będzie ok to wyjmą. I w końcu poród siłami natury. Bo ponoć nie było lepszej opcji i to rzadko się zdarza. A ja mogę bo główki obie w dół. Jutro opisze resztę
Dużo zdrówka dla Was dziewczyny
reklama
JestemMama!
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 23 Luty 2020
- Postów
- 5 270
Właśnie dojechalam do domu wiec od razu pisze. No więc po wizycie u Pani dr. Czuję się świetnie. Czuję że znalazłam się w odpowiednich rękach Pani dr. Długo zbierała wywiad, odpowiedziała na każde nasze nurtujące nas pytanie i co najwazniejsze dała nadzieję że w końcu nasze największe marzenie może się spełnić, czuję że teraz się w końcu uda,Z tych badań Co mam to powiedziała że jest wszystko ok więc poszerzamy diagnostykę... teraz mam do wykonania kilka niezbędnych badań i jak już będę miała wyniki przesłać na email i teleporada. Pani dr. Wyraziła na nią dzięki Bogu zgodę... Nie uśmiecha mi się znów pół polski jechac... Dzis pół dnia spędziłam w aucie, boli mnie dosłownie wszystko już nie wspomnę o kości ogonowej... W sumie w jedną stronę 5 godzin jazdy... Fakt powrót był szybszy bo około 4 godziny... Ale jeśli była by taka potrzeba to pojechala bym na koniec świata byle by się udało od jutra szukam diagnostyki w której będę mogła wykonać te badania i działamy... Czuję takiego powera jak nigdy wcześniej. Będę walczyć do końca, do ostatniego tchu, do ostatniej kropli krwi i potu. Uda się Będę w końcu mama
@Szyszka99 daj znać jutro po wizycie od razu, mam ogromną nadzieję że to nic strasznego. Ze w najgorszym wypadku to krwiak. Modlę się o was, i przytulam wirtualnie będzie dobrze kochana duzooo sił
@Szyszka99 daj znać jutro po wizycie od razu, mam ogromną nadzieję że to nic strasznego. Ze w najgorszym wypadku to krwiak. Modlę się o was, i przytulam wirtualnie będzie dobrze kochana duzooo sił
Podziel się: