reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

Dziękuję Wam.
Wiem, że jeszcze masa niepewności i wszystko może się zdarzyć, ale cieszę się, że te pierwsze informacje są dobre... Czasem mam takie uczucie jeszcze się nie ciesz... Ale z drugiej strony, ja pierwszy raz w życiu mam betę powyżej 1, ja od 20 r.ż. chciałam zostać mamą, zawsze chciałam być młodą mamą, mając 24 wzięliśmy ślub i od 5 lat się staramy o dzidziusia.
Dziś mam 30 lat, za mną 4 lata procedur, 3 pełne stymulacje, 6 transferów. Wyjazdy z podkarpacia do Krakowa, Łodzi. Masa leków, szczepienia, nie patrząc na masę wątpliwości... Co z moim organizmem, zdrowiem, bo tak bardzo pragnęłam zostać mamą.... Jak każda z nas. Wiem, że Wy mnie rozumiecie. Ja naprawdę myślałam, że zostanę bez dzieci, że mi się nigdy nie uda, nie wiem jak to wytłumaczyć, bardziej byłam w stanie uwierzyć że zobaczę ufo niż w to, że ja zajdę w ciążę. Niewyobrażalne było i nadal jest, że we mnie może się rozwijać nowe życie. Wiem, że innym kobietom się udawało i wydawało mi się to naturalne, a dla mnie jakby niedostępne, nierealne. Jestem pokorna, pracowałam z kobietami które w ciąży dowiadywały się, że noszą w sobie dziecko, które umrze za chwilę w brzuchu lub zaraz po porodzie. Nadal mam masę wątpliwości , strachu i obaw. Ale pierwszy raz w życiu mam nadzieję i wewnętrzny spokój... Chce Wam przez to powiedzieć, że musieliśmy przejść długa droga, nieraz zabrakło nam na leki- na szczęście obydwie rodziny i moja i męża nas wspierają i nam pożyczały lub dawały pieniądze. Nie odpuściliśmy. Za to jestem sobie wdzięczna. Trzymam kciuki za WSZYSTKIE nas tutaj! ♥️✊ Kiedyś któraś dziewczyna pięknie napisała , że dopóki walczysz, dopóty jest nadzieja... To jest prawda.
Dakita proszę cię nie pisz więcej tak bo siedzę i ryczę jak głupia. Dokładnie opisałaś to co chyba czuje każda z nas jak in vitro nie wychodzi. Gratuluje ci z całego sercs bo pokoonaliście potężne przeszkody. Życzę ci żeby już o rodzeństwo nie było przeszkód. Jeszcze raz gratulacje.
 
reklama
@Dakita30 pięknie napisane. Bardzo podobna historia do mojej. Dziś u mnie 5dpt i tak jakoś coraz częściej ciągną mnie jajniki i pobolewa brzuch jakby okresowo :( boję się robić betę, że wszystko się skończy, a to ostatni zarodek...
 
@Dakita30 pięknie napisane. Bardzo podobna historia do mojej. Dziś u mnie 5dpt i tak jakoś coraz częściej ciągną mnie jajniki i pobolewa brzuch jakby okresowo :( boję się robić betę, że wszystko się skończy, a to ostatni zarodek...
Wiem, że najgorsze jest czekanie. To co mi dało nadzieję, że się udało to wynik progesteronu, który sama z ciekawości sprawdziłam w 4dpt. Było to 92ng. Ale co do objawów to myślę, że to tak indywidualna kwestia, że one mogą zwiastować powodzenie i niepowodzenie.
Rozumiem huśtawki, bo ja do bety na zmianę płakałam i miałam chwile zalamania i się złościłam, a później byłam spokojna i myślałam, że będzie dobrze.
Niczego nie przyspieszysz, do bety tak czy inaczej należy zaczekać. Włącz sobie fajny film, poukładaj coś w domku, spotkaj się z kimś.
A powiedz macie jakiś plan B? Która to była wasza stymulacja i który to zarodek? Mi to też dużo nadziei dawało, że jak nie wyjdzie to wiedzieliśmy, że dajemy sobie czas- było to zwykle ok pół roku odpoczynku o psychicznego i finansowego i ruszaliśmy dalej.
 
Ja pracuje z maluchami w żłobku:)najmłodsza grupa:). Wiesz noszenie, różne wirusy itd, itd. Sama raz złapałam takiego rotawirusa, że aż pogotowie wzywaliśmy. Także praca mało sprzyjająca:)no ale dzieciaczki kochane. Moja szefowa też wie i nawet całkiem dobrze to zniosła. Napiszę tak, teraz bardzo na siebie uważałam. Miałam okropne schizy bałam się, że zarodek wypadnie. Wiem to chore...myślę, że ten pierwszy transfer już mnie czegoś nauczył. Ciesze się, że znalazłam tą grupę.
Witaj kochana 😊 ja również miałam różne wizje że zarodki wyleca i ciągle z tyłkiem w górze leżałam😎😎😎 pracowałam w przedszkolu więc lekarka kazała mi wziąć L4 po transferze. Ja leżałam dużo i odpoczywałam. Udało się ale to forum pokazuje że nie ma to wpływu😊
 
Tak sobie siedzę i ciągle czytam jakieś artykuły, oglądam tematy na forum. Przyznaję się, że moje życie zaczęło krążyć wokół starań o dziecko a teraz in vitro. In vitro zaczęłam traktować jako moja jedyną szansę na ciążę i pokładam w nim ogromna nadzieję. Czuję jednak tez, że straciłam apetyt na życie. Nie mam ochoty na święta i chciałabym by był już nowy rok. Nie chcę by brzmiało to depresyjnie i nie chce nikogo dolowac. Zastanawiam się jak wy sobie z tym wszystkim radzicie? Tak by nie zwariować by pamiętać, że niepłodność to nie koniec świata. Wybaczcie za ten mało optymistyczny post.
 
Wiem, że najgorsze jest czekanie. To co mi dało nadzieję, że się udało to wynik progesteronu, który sama z ciekawości sprawdziłam w 4dpt. Było to 92ng. Ale co do objawów to myślę, że to tak indywidualna kwestia, że one mogą zwiastować powodzenie i niepowodzenie.
Rozumiem huśtawki, bo ja do bety na zmianę płakałam i miałam chwile zalamania i się złościłam, a później byłam spokojna i myślałam, że będzie dobrze.
Niczego nie przyspieszysz, do bety tak czy inaczej należy zaczekać. Włącz sobie fajny film, poukładaj coś w domku, spotkaj się z kimś.
A powiedz macie jakiś plan B? Która to była wasza stymulacja i który to zarodek? Mi to też dużo nadziei dawało, że jak nie wyjdzie to wiedzieliśmy, że dajemy sobie czas- było to zwykle ok pół roku odpoczynku o psychicznego i finansowego i ruszaliśmy dalej.
Mi też progesteron dał nadzieję, bo miałam 32,5 i nigdy tak wysokiego nie miałam. Ale to tylko progesteron i to był cykl naturalny. Planu b na razie nie mamy, bo pieniążków brak :( pierwsza stymulacja okazała się fiaskiem za mało pęcherzykow więc została przerwana. Z drugiej 4 zarodki i to właśnie 4 transfer. A wątpliwości i wahania nastroju przy każdym transferze się pojawiają. Co ma być to będzie, już nie mam nic wpływu.
 
Mi też progesteron dał nadzieję, bo miałam 32,5 i nigdy tak wysokiego nie miałam. Ale to tylko progesteron i to był cykl naturalny. Planu b na razie nie mamy, bo pieniążków brak :( pierwsza stymulacja okazała się fiaskiem za mało pęcherzykow więc została przerwana. Z drugiej 4 zarodki i to właśnie 4 transfer. A wątpliwości i wahania nastroju przy każdym transferze się pojawiają. Co ma być to będzie, już nie mam nic wpływu.
Ja wierzę, że będzie dobrze, taki progesteron daje nadzieję, myśl pozytywnie tylko to możesz teraz robić 🥰 już niedługo i będzie wiadomo 😘
 
Tak sobie siedzę i ciągle czytam jakieś artykuły, oglądam tematy na forum. Przyznaję się, że moje życie zaczęło krążyć wokół starań o dziecko a teraz in vitro. In vitro zaczęłam traktować jako moja jedyną szansę na ciążę i pokładam w nim ogromna nadzieję. Czuję jednak tez, że straciłam apetyt na życie. Nie mam ochoty na święta i chciałabym by był już nowy rok. Nie chcę by brzmiało to depresyjnie i nie chce nikogo dolowac. Zastanawiam się jak wy sobie z tym wszystkim radzicie? Tak by nie zwariować by pamiętać, że niepłodność to nie koniec świata. Wybaczcie za ten mało optymistyczny post.
Kochana wiele z nas ma takie same odczucia 😉 Nie jesteś tutaj z tym sama. Ja korzystam z pomocy psychologa od dwóch lat i bardzo się cieszę, że tam trafiłam. Polecam 🙂
 
reklama
Do góry