reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

reklama
Kochane mu już jesteśmy rozpakowane, 3 grudnia przyszła na swiat Nasza Corka Agnieszka 4150 wagi i 60 cm długa:-)Czujemy się dobrze wszystko u Nas w porządku.Pozdrawiamy Wszystkie staraczki i życzymy osiągnięcia upragnionego celu:-) Jesteśmy z Wami:-)
Gratulacje!!! ❤️❤️❤️Teraz wreszcie możesz przytulić swoje wyczekane szczęście 😍😍😍 Powodzenia Mamusiu!!! 😘
 
Tak sobie siedzę i ciągle czytam jakieś artykuły, oglądam tematy na forum. Przyznaję się, że moje życie zaczęło krążyć wokół starań o dziecko a teraz in vitro. In vitro zaczęłam traktować jako moja jedyną szansę na ciążę i pokładam w nim ogromna nadzieję. Czuję jednak tez, że straciłam apetyt na życie. Nie mam ochoty na święta i chciałabym by był już nowy rok. Nie chcę by brzmiało to depresyjnie i nie chce nikogo dolowac. Zastanawiam się jak wy sobie z tym wszystkim radzicie? Tak by nie zwariować by pamiętać, że niepłodność to nie koniec świata. Wybaczcie za ten mało optymistyczny post.
Często czuje podobnie ...
 
Tak sobie siedzę i ciągle czytam jakieś artykuły, oglądam tematy na forum. Przyznaję się, że moje życie zaczęło krążyć wokół starań o dziecko a teraz in vitro. In vitro zaczęłam traktować jako moja jedyną szansę na ciążę i pokładam w nim ogromna nadzieję. Czuję jednak tez, że straciłam apetyt na życie. Nie mam ochoty na święta i chciałabym by był już nowy rok. Nie chcę by brzmiało to depresyjnie i nie chce nikogo dolowac. Zastanawiam się jak wy sobie z tym wszystkim radzicie? Tak by nie zwariować by pamiętać, że niepłodność to nie koniec świata. Wybaczcie za ten mało optymistyczny post.
Ja rok i tydzien temu byłam po ie udanym 3 transferze. Przed samymi swietami. Myslalam ze to koniec swiata bo bardzo duzo nadzieji pokladalam w tamten transfer. Pierwszy raz w zycia nie spedzilam wigilii z moimi rodzicami. Bylismy sami z mezem. Nie chcialam skladac sobie zyczen wigilijnych. U mnie w domu bardzo duzo gosci. Pojechalismy dopiero na Bozenarodzenie i jakos te dwa dni zlecialy. Trocfhe zadumy, troche lez, troche alkoholu. Zbierałam sie po tym jakies dobre dwa miesiace. wtedy wiedzialam ze mam jeszcze jednego mrozaczka. Jak sie pozbieralam dostałam super mega nieopisaną SILE. i naped do dzialania. Porobilam troche badan. Przeszłam na diete, zaczelam regularnie cwiczyc, biegac. A przede wszystkim poukladalam sobie w glowie. W sierpniu zabralam ze soba ostatni zarodek (czwarty) i zaszlam w ciaze. Ale radosc nie trwala dlugo bo okazalo sie puste jajo plodowe. Pomimo tego, ze rozpoznanie i wywolanie poronienia twało bardo długo bo prawie 1,5 miesiaca sie z tym odbijalam w klinice i swojego ginekologa, bardzo szybko stanelam na nogi. Dlatego, ze swoje juz przeszłam i to co kiedys wydawało mi sie przezyciami nie do przejscia DZISIAJ wiem, ze jestem w stanie zniesc naprawde duzo. A wszystko po to, zeby w koncu spelnilo sie moje marzenie o macierzynstwie. Podchodze w styczniu do kolejnej pelnej rocedury. W tym roku swieta sa spokojne, czasami nawet bardzo radosne. Obiecalam sobie i powtarzam TU naszym dziewczynkom, ze nie pozwole juz na to, zeby in vitro bylo calym moim zyciem. JA chce zyc normalnie a in vitro niech sobie jest gdzies obok. Dzisiaj sie juz nie boje :) Poprostu traktuje to jak kolejny krok do przodu :)
 
Ja rok i tydzien temu byłam po ie udanym 3 transferze. Przed samymi swietami. Myslalam ze to koniec swiata bo bardzo duzo nadzieji pokladalam w tamten transfer. Pierwszy raz w zycia nie spedzilam wigilii z moimi rodzicami. Bylismy sami z mezem. Nie chcialam skladac sobie zyczen wigilijnych. U mnie w domu bardzo duzo gosci. Pojechalismy dopiero na Bozenarodzenie i jakos te dwa dni zlecialy. Trocfhe zadumy, troche lez, troche alkoholu. Zbierałam sie po tym jakies dobre dwa miesiace. wtedy wiedzialam ze mam jeszcze jednego mrozaczka. Jak sie pozbieralam dostałam super mega nieopisaną SILE. i naped do dzialania. Porobilam troche badan. Przeszłam na diete, zaczelam regularnie cwiczyc, biegac. A przede wszystkim poukladalam sobie w glowie. W sierpniu zabralam ze soba ostatni zarodek (czwarty) i zaszlam w ciaze. Ale radosc nie trwala dlugo bo okazalo sie puste jajo plodowe. Pomimo tego, ze rozpoznanie i wywolanie poronienia twało bardo długo bo prawie 1,5 miesiaca sie z tym odbijalam w klinice i swojego ginekologa, bardzo szybko stanelam na nogi. Dlatego, ze swoje juz przeszłam i to co kiedys wydawało mi sie przezyciami nie do przejscia DZISIAJ wiem, ze jestem w stanie zniesc naprawde duzo. A wszystko po to, zeby w koncu spelnilo sie moje marzenie o macierzynstwie. Podchodze w styczniu do kolejnej pelnej rocedury. W tym roku swieta sa spokojne, czasami nawet bardzo radosne. Obiecalam sobie i powtarzam TU naszym dziewczynkom, ze nie pozwole juz na to, zeby in vitro bylo calym moim zyciem. JA chce zyc normalnie a in vitro niech sobie jest gdzies obok. Dzisiaj sie juz nie boje :) Poprostu traktuje to jak kolejny krok do przodu :)

Coś niesamowitego...
Ogromna siła[emoji110]
 
Ja rok i tydzien temu byłam po ie udanym 3 transferze. Przed samymi swietami. Myslalam ze to koniec swiata bo bardzo duzo nadzieji pokladalam w tamten transfer. Pierwszy raz w zycia nie spedzilam wigilii z moimi rodzicami. Bylismy sami z mezem. Nie chcialam skladac sobie zyczen wigilijnych. U mnie w domu bardzo duzo gosci. Pojechalismy dopiero na Bozenarodzenie i jakos te dwa dni zlecialy. Trocfhe zadumy, troche lez, troche alkoholu. Zbierałam sie po tym jakies dobre dwa miesiace. wtedy wiedzialam ze mam jeszcze jednego mrozaczka. Jak sie pozbieralam dostałam super mega nieopisaną SILE. i naped do dzialania. Porobilam troche badan. Przeszłam na diete, zaczelam regularnie cwiczyc, biegac. A przede wszystkim poukladalam sobie w glowie. W sierpniu zabralam ze soba ostatni zarodek (czwarty) i zaszlam w ciaze. Ale radosc nie trwala dlugo bo okazalo sie puste jajo plodowe. Pomimo tego, ze rozpoznanie i wywolanie poronienia twało bardo długo bo prawie 1,5 miesiaca sie z tym odbijalam w klinice i swojego ginekologa, bardzo szybko stanelam na nogi. Dlatego, ze swoje juz przeszłam i to co kiedys wydawało mi sie przezyciami nie do przejscia DZISIAJ wiem, ze jestem w stanie zniesc naprawde duzo. A wszystko po to, zeby w koncu spelnilo sie moje marzenie o macierzynstwie. Podchodze w styczniu do kolejnej pelnej rocedury. W tym roku swieta sa spokojne, czasami nawet bardzo radosne. Obiecalam sobie i powtarzam TU naszym dziewczynkom, ze nie pozwole juz na to, zeby in vitro bylo calym moim zyciem. JA chce zyc normalnie a in vitro niech sobie jest gdzies obok. Dzisiaj sie juz nie boje :) Poprostu traktuje to jak kolejny krok do przodu :)
Pięknie napisane❤️I właśnie takie podejście jest najlepsze, ale niestety żeby do niego dojść, trzeba sporo przejść samemu...I ta siła wtedy przychodzi. I ten spokój😊 A co ma się wydarzyć to się wydarzy i tak.
 
U mnie transfer odbył się w Mikołaja. Jutro będzie 10dpt i będę robić betę. Nie robiłam żadnego sikańca bo oczywiście moje nastawienie było i jest do dnia dzisiejszego,że jutro znowu będę rozczarowana ;(
6 transfer a przed tym 3 inseminacje... nie boli nic jak ten wynik bety ;(
Ostatnie dwa transfery z dodatkiem innego leku od immunologa no i cóż w pierwszym nie pomógł. Ten cykl wogóle jakiś inny. Żadnych objawów, żadnych plamien.od wczoraj tylko czuje jakbym przeziębiła pęcherz... w domu nie ruszone nic... a święta za pasem..
 
Ja rok i tydzien temu byłam po ie udanym 3 transferze. Przed samymi swietami. Myslalam ze to koniec swiata bo bardzo duzo nadzieji pokladalam w tamten transfer. Pierwszy raz w zycia nie spedzilam wigilii z moimi rodzicami. Bylismy sami z mezem. Nie chcialam skladac sobie zyczen wigilijnych. U mnie w domu bardzo duzo gosci. Pojechalismy dopiero na Bozenarodzenie i jakos te dwa dni zlecialy. Trocfhe zadumy, troche lez, troche alkoholu. Zbierałam sie po tym jakies dobre dwa miesiace. wtedy wiedzialam ze mam jeszcze jednego mrozaczka. Jak sie pozbieralam dostałam super mega nieopisaną SILE. i naped do dzialania. Porobilam troche badan. Przeszłam na diete, zaczelam regularnie cwiczyc, biegac. A przede wszystkim poukladalam sobie w glowie. W sierpniu zabralam ze soba ostatni zarodek (czwarty) i zaszlam w ciaze. Ale radosc nie trwala dlugo bo okazalo sie puste jajo plodowe. Pomimo tego, ze rozpoznanie i wywolanie poronienia twało bardo długo bo prawie 1,5 miesiaca sie z tym odbijalam w klinice i swojego ginekologa, bardzo szybko stanelam na nogi. Dlatego, ze swoje juz przeszłam i to co kiedys wydawało mi sie przezyciami nie do przejscia DZISIAJ wiem, ze jestem w stanie zniesc naprawde duzo. A wszystko po to, zeby w koncu spelnilo sie moje marzenie o macierzynstwie. Podchodze w styczniu do kolejnej pelnej rocedury. W tym roku swieta sa spokojne, czasami nawet bardzo radosne. Obiecalam sobie i powtarzam TU naszym dziewczynkom, ze nie pozwole juz na to, zeby in vitro bylo calym moim zyciem. JA chce zyc normalnie a in vitro niech sobie jest gdzies obok. Dzisiaj sie juz nie boje :) Poprostu traktuje to jak kolejny krok do przodu :)
Jesteś mega silna podziwiam.Ja po nieudanym transferze pojechałam.na wakacje i się dobrze bawiłam potem na październiku udał się drugi transfer.W tym roku to samo wakacje i pełen luz i wrzesień był mój. Nawet się bałam czy nie zrobić przerwy bo tyle piwska wypiłam przed lato.Jezeli jest taka możliwość że nasza głowa odpuści aby trochę jest łatwiej o wszystko.Lecz też nie ma się co oszukiwać dla nas ten okres stymulacja transfery przeważnie jest na pierwszym miejscu ą
 
reklama
Ja rok i tydzien temu byłam po ie udanym 3 transferze. Przed samymi swietami. Myslalam ze to koniec swiata bo bardzo duzo nadzieji pokladalam w tamten transfer. Pierwszy raz w zycia nie spedzilam wigilii z moimi rodzicami. Bylismy sami z mezem. Nie chcialam skladac sobie zyczen wigilijnych. U mnie w domu bardzo duzo gosci. Pojechalismy dopiero na Bozenarodzenie i jakos te dwa dni zlecialy. Trocfhe zadumy, troche lez, troche alkoholu. Zbierałam sie po tym jakies dobre dwa miesiace. wtedy wiedzialam ze mam jeszcze jednego mrozaczka. Jak sie pozbieralam dostałam super mega nieopisaną SILE. i naped do dzialania. Porobilam troche badan. Przeszłam na diete, zaczelam regularnie cwiczyc, biegac. A przede wszystkim poukladalam sobie w glowie. W sierpniu zabralam ze soba ostatni zarodek (czwarty) i zaszlam w ciaze. Ale radosc nie trwala dlugo bo okazalo sie puste jajo plodowe. Pomimo tego, ze rozpoznanie i wywolanie poronienia twało bardo długo bo prawie 1,5 miesiaca sie z tym odbijalam w klinice i swojego ginekologa, bardzo szybko stanelam na nogi. Dlatego, ze swoje juz przeszłam i to co kiedys wydawało mi sie przezyciami nie do przejscia DZISIAJ wiem, ze jestem w stanie zniesc naprawde duzo. A wszystko po to, zeby w koncu spelnilo sie moje marzenie o macierzynstwie. Podchodze w styczniu do kolejnej pelnej rocedury. W tym roku swieta sa spokojne, czasami nawet bardzo radosne. Obiecalam sobie i powtarzam TU naszym dziewczynkom, ze nie pozwole juz na to, zeby in vitro bylo calym moim zyciem. JA chce zyc normalnie a in vitro niech sobie jest gdzies obok. Dzisiaj sie juz nie boje :) Poprostu traktuje to jak kolejny krok do przodu :)

Dużo przeszłaś i mam nadzieję, że spełni się Twoje największe marzenie. Zresztą mam nadzieje, że wszystkim nam się uda. Mam takie same przemyślenia, chcę żyć normalnie i nie chcę odliczać czasu od jednej miesiączki do następnej. Czasami czuje się taka mniej wartościowa jako kobieta bo nie umiem zajść w ciąże. Oczywiście wiem, że to jest bzdura ale bywają te gorsze dni. W mojej pracy prócz mnie o ciąże starało się kilka koleżanek. Udało się im i oczywiście bardzo się ciesze ale smutno mi, że nam się nie udaje. Chyba największy smutek sprawił mi komentarz mojej "dobrej znajomej"która powiedziała za moimi plecami, że mi to na pewno długo jeszcze nie uda się mieć dziecka. Oczywiście się o tym dowiedziałam. Praca z samymi kobietami to udręka:)....bywa, że żałuje, że powiedziałam pewnym osobom o tym, że się staramy.

*Przestaniecie odpisywać na to moje biadolenie:)
 
Do góry