reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Kto po in vitro?

reklama
Niestety :-( to nie plamienie tylko istna powódź :-( a boli tak, że tylko NO-SPA i ibuprofen trzymają mnie przy życiu... A ja mam dużą tolerancję na ból, po punkcji to ani jednej tabletki nie wzięłam, bo to był pikuś w porównaniu z moimi okresami...
[emoji22]
Ja też miałam tragiczne. Biegunka, wymioty, mega ból, utrata przytomności. Żadne tabletki ani czopki nie przyjmowały się. Leżałam na kocu z miską koło kibla i wstyd przyznać ale niekiedy nie miałam siły wdrapać się na niego... jak zaczynało mnie boleć w tym stylu to zwykle miałam 15min żeby się uszykować. Tak się zrobiło po resekcji klinowej jajników. Po porodzie póki co spokój.
 
Chyba masz rację. Na początku miałam ochote zwinąć się w kulkę i gdzieś schować. Na szczęście nie mogłam. Posprzatalam kuchnie, wyrzucilam parę niepotrzebnych rzeczy, wstawilam pranie, poukładałam z młodym zabawki. I jakos ta złość na cały świat mi trochę się zmniejszyła... Na pewno nie odpuścimy, co to to nie!!!
Tak trzymać [emoji3]
 
Ja też miałam tragiczne. Biegunka, wymioty, mega ból, utrata przytomności. Żadne tabletki ani czopki nie przyjmowały się. Leżałam na kocu z miską koło kibla i wstyd przyznać ale niekiedy nie miałam siły wdrapać się na niego... jak zaczynało mnie boleć w tym stylu to zwykle miałam 15min żeby się uszykować. Tak się zrobiło po resekcji klinowej jajników. Po porodzie póki co spokój.
Och, znam to aż za dobrze:( najgorszego było pierwsze 20 lat... i tak co 32-45 dni a jak jeszcze akurat torbiel mi pękła, to już kompletnie nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, nie chodziłam do szkoły, opuszczałam zajęcia na uczelni, nie mogłam pracować, musiałam brać zwolnienie albo urlop :( ile ja się przez te cholerne okresy wymęczyłam, przekleństwo kobiet a bynajmniej moje...
I jakoś tak po 30-tce zaczęły mi się cykle skracać i teraz od kilku lat nam ok. 28 - 30-dniowe. Ledwo się jeden skończy i zaraz następny...
 
A co u Ciebie jest przyczyną niepowodzeń? U mnie hashimito i insulinooporność.

Hmm. Powiem tak. Sporo tego. A tak do końca to nie wiadomo co teraz. Staramy sie 12 lat. Najpierw mąż złe nasienie, ja wszystko dobrze. Potem poprawił a i tak nic. Po paru latach okazało się że wcześniej drożne jajowody się zatkały. A przy in vitro myślałam że wyjdzie, a tu nasienie kiepskie, jajeczka też kiepskie i tylko jeden zarodek. Tak więc to skomplikowane. Nie wiem tak naprawdę jak to nazwać. Wszystko.
 
Tak, rozmawiałam dosłownie przed chwilą. On też nie wierzy że ruszy, odstawiam leki od dziś. No bo jeśli nic nie drgnęło do teraz to pozamiatane. Ja niestety też tak uważam. Powiedział, że nie ma sensu mnie dręczyć do soboty. A ja tak sobie myślę, że zamiast wizyty w klinice w sobotę to pojedziemy z mężem sobie na jakieś dobre śniadanie na mieście. Nadal trochę pochlipuję, ale nie wiem jakim cudem potrafię się tak w kilka godzin otrzepać i żyć dalej.

Przykro mi bardzo, że się nie udało :( Ale sama wiesz, że trzeba walczyć dalej, jeden cud masz już w domu, więc drugi też w końcu nadejdzie
 
reklama
Ma może któraś z Was do sprzedania opakowanie luteiny pod językową. W poniedziałek miałam mieć wizytę Ale mi odwołali. A w klinice życzą sobie 200 zł za wystawienie recepty, bo musi być wystawiona na wizycie. Kurde ale się wkurzylam😤😤😤
 
Do góry