Cześć dziewczyny. Jestem tutaj nowa. Od dłuższego czasu śledzę wasze rozmowy. Bardzo mi pomogły w oczekiwaniu na wyniki bety po transferze. Chciałam wam powiedzieć żebyście nigdy nie traciły nadziei. Endometriozę wykryto u mnie bardzo późno. Zanim zdążyłam porządnie się leczyć i w ogóle podjąć decyzję o dziecku dowiedziałam się że mam czwarty stopień endometriozy. Po laparoskopii lekarz stwierdził że kompletnie nie będzie tam nic ruszał bo to obraz nędzy i rozpaczy. Że ratuje nas tylko i wyłącznie in vitro. Nie dopuszczałam do siebie tej myśli, przez trzy miesiące staliśmy się naturalnie, miałam jeszcze nadzieję bo jajowody były drożne, ale nic z tego nie wyszło bo okazało się że pęcherzyki nie pękają nawet po zastrzyku. Podjęliśmy decyzję, zdecydowaliśmy się na in vitro. Ale powiem wam że podeszłam do wszystkiego zupełnym dystansem, na luzie, pomimo że wiedziałam że może się nie udać i że wydaliśmy już 22 tyś na leczenie. Stymulacje zniosłam bardzo dobrze, co dało 8 pęcherzyków. Niestety podczas punkcji pobrano tylko 3 komórki, z czego przeżyła tylko jedna i podano mi ją w trzecim dniu. Byłam przekonana że się nie uda. 4 stopień endometriozy i tylko jedna dobra komórka.. a jednak. Dziś odebrałam wyniki bety w 10dpt wynosi 130. Jestem w takim szoku że to teraz się trzęsę.. nastawiłam się na to że się nie uda ponieważ panicznie bała mi się porażki. Dziewczyny uwierzcie, zdystansujcie się. Jeżeli ja dałam radę z czwartym stopniem endometriozy jedną zdrową komórką to wy też dacie radę, wam też się uda. Nie nastawiajcie się źle, ale też nie możecie ciągle myśleć, zastanawiać się, szukać objawów, panikować. Nie myśleć i robić swoje.. trzymajcie kciuki!