@Summer88 - rozumiem. Ta krew teraz jaka jest? U mnie w zasadzie od tego się zaczęło. Teraz jest chyba dobrze, ale skąd mi to wiedzieć? Wczoraj powiedziałam swojemu, że z ciąży to się cieszyłam tylko do 16 lutego. Od tamtej pory nic. Tylko strach przed każdą wizytą w WC, strach po przebudzeniu, przed wizytą u lekarza - w ogóle ten krwiak odebrał radość tego wszystkiego. Spojrzał na mnie i powiedział, że się martwi by z tego wszystkiego depresji też nie było.
A co do byłej żony - mieliśmy podobne jazdy. Jego żona zrobiła sobie dziecko z kimś innym, potem zażądała rozwodu, na który nie chciał się zgodzić licząc, że się dogadają (odpuścił, gdy się dowiedział o ciąży). Potem poznaliśmy się my. Znajomość się rozwinęła, w międzyczasie jej związek zaczął się sypać i też zaczęły się jazdy (telefony do niego i do mnie). Wytrzymałam jakieś pół roku. Poinformowałam swojego, że się wyprowadzamy. Ponad 550 km. Od kilku lat mamy spokój (była czasem się odzywa do męża brata, któremu kiedyś nawet powiedziała - w trakcie rozwodu - że wróci do mojego, jeśli z obecnym się nie uda. To się dziewczyna zdziwila
). Tylko szkoda mi rodzinnych stron. Naprawdę nie lubię Warszawy.